piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 6

W nocy nie mogłam spać. Co chwilę budziły mnie jakieś dziwne sny.  Co najdziwniejsze ich głównymi bohaterami byłam ja i Harry. Około 4 zdecydowałam się wstać i zejść na dół. Pierwsze jednak ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda pomogła mi się zrelaksować.  Wszystkie myśli odpłynęły.
Po dziesięciu minutach wyszłam spod wody. Owinęłam się grubym, białym ręcznikiem. Delikatnie się nim osuszyłam. Nigdzie się nie śpiesząc ubrałam się. Na szczęście włosów nie myłam więc zostały suche.
Zeszłam na dół. Wiedziałam, że zostało mi kilka chwil na przemyślenia. Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji. Chciałam jeszcze porozmawiać z winowajcą tego zamieszania. Jeśli Harry myślał, że coś takiego nie będzie miało miejsca to grubo się mylił.
Byłam już prawie na miejscu. Zdziwiłam się, gdyż ktoś tam siedział. Gdy podeszłam bliżej dostrzegłam burzę loków Stylesa. Westchnęłam. Chciałam z nim porozmawiać, ale gdy się do tego przegotuję.
Raz kozie śmierć! Weszłam do kuchni. Chłopak siedział do mnie tyłem. Stanęłam za nim i położyłam dłoń na jego ramieniu. Podskoczył na krześle.
- Dzień dobry!- zaśmiałam się widząc jego reakcję – Spokojnie to tylko ja.
Włączyłam czajnik. Ciągle piłam jakieś herbaty. Dziś wybrałam zieloną z jaśminem. Bardzo ją lubiłam. Odwróciłam głowę w kierunku, gdzie siedział Anglik.
- Chcesz herbatę?
- Poproszę.-podszedł do mnie – Takiej jeszcze nie piłem.
- Będąc tutaj skosztujesz wiele smoków.
Zaśmialiśmy się. Dokończyłam przygotowywać napoje. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Jego oczy faktycznie olśniewały. Starałam się na niego nie patrzeć, ale marnie mi to wychodziło.
- Też nie mogłaś spać?
- Tak... ciągle myślę, poza tym zbliża się zakończenie... A ciebie co gnębi?
- Niepewność. Wiem, że to trudna decyzja więc nie naciskam, ale tutaj chodzi o chłopaków. Nie chcę ich pociągnąć na dno przez to, że czasami nie myślę co robię.
- Zależy ci na nich, prawda?
- Tak. Są moimi braćmi. Mimo, że nie ma między nami więzów krwi...
- Znam to uczucie... ja i moja przyjaciółka spędzamy razem prawie każdą chwilę. - uśmiechnęłam się na myśl o Rudej. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Chciałam go trochę poznać a za chwilę nie będzie to możliwe, gdyż reszta rodzinki wstanie. Nie zastanawiając się długo wpadłam na genialny pomysł.
- Harry... masz może ochotę na spacer po LA.
- Z chęcią.
- Chodź po bluzy i idziemy.
Ruszyliśmy w stronę schodów. Opuściłam go przy drzwiach jego sypialni. Chwyciłam z krzesła moją ulubioną bluzę. Ubrałam ją na siebie i przejrzałam się w lustrze. Niczym się nie wyróżniałam. Przynajmniej ja tak sądziłam. Poprawiłam włosy i skierowałam się w stronę gdzie zostawiłam Curly Boy'a. Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Jak to z moim szczęściem bywa, właśnie zakładał koszulkę. Stałam tak i jak głupia patrzyłam na jego tors. Przyznam, że był niczego sobie. Chłopak zaśmiał się z mojej reakcji.
- Jak  chcesz to zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej. - tymi słowami obudził mnie ze snu na jawie.
- Sorry... Nie powinnam... - wskazałam na drzwi.
- Spoko. - uśmiechnął się i stanął obok mnie. Prawie się stykaliśmy. Spojrzałam mu w oczy. Znowu nie mogłam oderwać wzroku od tych zielonych kamyczków. Położył swoją dłoń na moją talię. O dziwo nie przeszkadzało mi to.
- Masz piękne oczy. - Odezwał się tym swoim zachrypniętym głosem.
- Dziękuję... ty również...
- Dzięki... - Nawet nie zauważyłam  kiedy zaczął się do mnie przybliżać. Gdy to spostrzegłam, wiedziałam, że będzie chciał mnie pocałować. Człowieku! Ja tu zamierzam ci tyłek ratować, a ty wyskakujesz z takimi akcjami! No użyj w końcu móżdżku!
- To jak? Idziemy? - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Wyraźnie się zmieszał.
- Tak, jasne! - założył marynarkę i ruszyliśmy tam gdzie zmierzaliśmy. Zamknęłam drzwi i skierowaliśmy się w stronę parku. Nie wiem czemu pomyślałam o tym miejscu. Gdy tak szliśmy Harry zaczął żartować. Cały czas się śmialiśmy. Dotarliśmy na miejsce i usiedliśmy na ławeczce. Nie przestawaliśmy gadać. Rozmawialiśmy o nas samych, o naszej przyszłości, o tym kim chcieliśmy być i o tym co chcielibyśmy robić.
Minęło tak kilka godzin. W międzyczasie stwierdziłam, że Harry nie jest taki zły. Znaleźliśmy nawet kilka wspólnych tematów. Postanowiliśmy wracać. Co jak co, ale byliśmy bez śniadania. Dalej się wygłupialiśmy. O zdarzeniu w jego pokoju wolałam zapomnieć. Przynajmniej na razie.
Doszliśmy do naszego celu. W kuchni siedział Paul i moja mama. Ojciec widocznie musiał iść do pracy. Harry wszedł jako pierwszy i przywitał się z nimi. Głośno westchnęłam. Nadszedł czas, abym powiedziała co zdecydowałam. Ślamazarnym krokiem ruszyłam do miejsca, gdzie znajdowała się reszta.
- Przemyślałam wszystko i już wiem co zrobię...
~*~
Kochani! Po pierwsze  chciałam wam życzyć wesołych Mikołajek! Mam nadzieje, ze mijają wam w doskonałej atmosferze.
Kolejny raz proszę was o komentarze. Wiele to dla mnie znaczy a dla was to tylko chwilka :)
Do napisania!
Lucky

PS.
Chcielibyście przeczytać one shota, którego ostatnio napisałam? Odpowiedzcie w komentarzach :)

4 komentarze:

  1. ojeju jaki boski rozdział;** mam nadzieje że zgodzi sie na bycie jego "dziewczyną"

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczuwam, że się zboczu xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Award Blog. Jest to nagroda, za dobrze wykonaną robotę, dlatego dla Ciebie idealna! :)
    Więcej dowiesz się u mnie tu : http://thepastalwayscomesbackx3.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html .

    Lub tu ;

    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html .

    ~ Drew.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy