piątek, 31 października 2014

ZAWIESZONY

Naprawdę nie chciałam tego robić, ale... nowa szkoła nie trochę przytłacza. Nie mam czasu nawet dobrze się pouczyć, a co dopiero napisać coś na bloga, albo poczytać książkę zupełnie odbiegającą od zajęć szkolnych... Z przykrością muszę powiadomić, że blog zostaje ZAWIESZONY NA CZAS NIEOKREŚLONY!
Na pewno tutaj wrócę i będę kontynuować pisanie. Mam również nadzieję, że na polskim udoskonalę swój styl pisania i zdobędę nowe pomysły. Niestety nie wiem ile to potrwa...
Mam nadzieję, że kiedy wrócę dalej ktoś będzie miał ochotę czytać, to co tworzę.
Życzę Wam, aby ten czas był dla was wspaniały i przyniósł wiele dobrego.
Do zobaczenia wkrótce
Lucky xx

sobota, 27 września 2014

Sto lat! - czyli pierwsze urodziny bloga :)

Dokładnie rok temu - 27 września wpadłam na pomysł założenia bloga. Miałam wtedy już napisane kilka rozdziałów i tak pojawiłam się tutaj. Nadal nie mogę uwierzyć, że moja zabawa na tym blogu trwa już rok i jeszcze jej nie porzuciłam. Często miewam słomiany zapał, więc jestem dumna z siebie jak i z Was. 
Bez Was nie byłoby mnie tu. Dlatego chciałam Wam podziękować za ciepłe przyjęcie, zrozumienie i wytrwałość. Przecież już nie raz zawalałam, a jednak zostało ze mną chociaż kilka osób.
Mam nadzieję, że wytrwamy kolejny rok i będzie on dla nas wszystkich dużo lepszy niż poprzedni. :) 

A teraz czas na małą statystykę. :) 
Bloga odwiedziło 6437 osób.
Zostawiliście 35 komentarzy, które powodowały uśmiech na mojej twarzy.
Jak na razie zostało opublikowane 11 rozdziałów i mam nadzieje, że znajdzie się ich jeszcze dwa razy tyle. 

Wiem, że ostatnio bardzo zaniedbuję tego bloga... Końcem wakacji zamierzałam dodawać rozdział co dwa tygodnie. Jednak mi się to jak na razie nie udaje. Prawie miesiąc temu zaczęłam naukę w liceum i okazuje się, że poza nauką nie zostaje mi czasu na nic. Oczywiście staram się tutaj wchodzić i pisać jak najwięcej. W końcu profil humanistyczny zobowiązuje. :)
Obiecuję, postarać się znowu tutaj wrócić całą sobą i nadrobić to co zawaliłam.

Pozdrawiam
Lucky

PS.
Miałam to dodać dokładnie 27 września, ale coś porobiło mi się z komputerem... :(

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 11

Poczułam jak ktoś trąci mnie w ramie przez sen. Leniwie otworzyłam jedno oko i spojrzałam a tego potwora. Higgins... Jęknęłam głośno i wymamrotałam coś w stylu: "Zostaw mnie w spokoju, duszo nieczysta" i ponownie wtuliłam się w poduszkę. Ściągnął ze mnie kołdrę. Zwinęłam się w kłębek i starałam się go ignorować. Słyszałam odgłos irytacji, jaki z siebie wydał.
- Vicky, wstawaj do jasnej cholery! Za trzy godziny mamy samolot i się nie wyrobimy!
- Trzy godziny to kupa czasu. Spokojnie zdążymy. - mruknęłam, ale usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Chyba zaczyna mnie mylić z innymi dziewczynami. Czyżby zapomniał, że potrzebuję jakieś dziesięć minut na przygotowanie się? Położył kołdrę obok mnie i spojrzał na mnie. Lekko się uśmiechnęłam. 
- Chce was widzieć gotowych za trzydzieści minut.
- Po co tak wcześnie? Albo dobra. - machnęłam ręką. - Jakieś kryteria co do stroju? 
- Ubierz co chcesz. Idę obudzić Harry'ego.
Wyszedł z pokoju, a ja powlokłam się do szafy. Otworzyłam ją i wyciągnęła coś co jeszcze zostawiłam. Powoli ruszyłam do łazienki. Szybki prysznic od razu rozbudził moje zmysły. Wysuszyłam włosy i ubrałam jakieś wygodne rzeczy. Nawet nie wiem ile będziemy lecieć, ale podejrzewam, że dość długo. Kiedy otwierałam drzwi, poczułam, że kogoś nimi uderzyłam. Od razu spojrzałam na tę osobę. Zaspany Harry trzymał dłoń na czole.
- Bardzo cię przepraszam! - od razu chwyciłam jego dłoń. Zaczęłam mu się przyglądać, czy nic mu się nie stało.
- Nic mi nie jest. - powiedział sennym głosem. - Nie ma co, milutka pobudka... - lekko się uśmiechnął.
- Na prawdę cię przepraszam... 
- Jest okey. - spojrzał w moje oczy. Moje usta mimowolnie wykrzywiły się w drobny uśmieszek. Przygryzłam wargę. - Ale skoro mnie tak przepraszasz, to zwykły buziak wystarczy. 
Cicho się zaśmiałam i chwyciłam jego twarz w dłonie. Stanęłam na palce, pochylając delikatnie jego głowę. Złożyłam pocałunek na miejscu, w które go uderzyłam. Szeroko się uśmiechnął. Zaśmiałam się i ruszyłam do pokoju.
- Lepiej się pośpiesz, bo Paul w końcu dostanie zawału.
Słyszałam jak zaczął się śmiać. Weszłam do pokoju i od razu zabrałam się za kolejne sprawdzanie, czy czegoś na pewno nie zapomniałam. Kiedy to zrobiłam, ruszyłam do kuchni. Zastałam tam moją mamę i Paula, który co jakiś czas zerkał na zegarek. Klepnęłam go w plecy. Zerknął na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam za robienie płatków. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Chwilę później Harry zszedł na dół. Moja mama podała mu talerz i zaczął konsumować obok mnie.
- Dobra słuchajcie. Najlepiej gdybyście od dzisiaj zaczęli udawać pełną parą. Wiecie.. Jakieś przytulanki, buziaczki i tak dalej. Jestem pewny, że reporterzy będą nas śledzić. Vicky dobrze, że masz bluzę z kapturem. Za 40 minut jedziemy na lotnisko. Jakoś po południu powinniśmy być na miejscu. Jedziecie do domu. Jutro macie dzień wolny, ale spotkacie się z resztą zespołu. Rozumiecie?
- Tak. - odpowiedzieliśmy razem. - Higgins spokojnie. Jesteśmy duzi i damy sobie radę.
- Zmienisz zdanie, kiedy poznasz resztę. Wszystko macie?
- Jeśli się nie uspokoisz, nafaszeruję cię tabletkami na uspokojenie. - warknęłam. - Budzisz nas bladym świtem i nawet nie pozwolisz spokojnie zjeść śniadania. Siądź na tyłku i się zamknij chociaż na pół godziny.
- Tori... - upomniała mnie moja mama, rzucając spojrzenie bazyliszka. Uśmiechnęłam się do niej i wróciłam do jedzenia. Nie minęło pięć minut, kiedy zaczął dzwonić telefon mojego starego przyjaciela. Odebrał wychodząc do do ogrodu. Wywróciłam oczami.
- On tak zawsze?
- Tak. Jak ma coś do roboty to tak. - jęknęłam i uderzyłam głową w blat. - Nie martw się. Da się do niego przyzwyczaić.
- Czy ja wiem... Zawsze był inny. Raczej nigdy się nie przyzwyczaję do znerwicowanego Paula.
Usłyszeliśmy otwieranie się drzwi wejściowych. Zerknęłam w tamtą stronę i po chwili mignęła mi przed oczami czerwona czupryna Ari. Nim się spostrzegłam, wdrapywała mi się na kolana. Jęknęłam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy patrzyliśmy na nią zdziwieni.
- Dzień dobry. - powiedziała smutno, wtulając się we mnie.
- Co się stało Rudzielcu? - spojrzałam na nią, obejmując rękami.
- No bo dzisiaj wyjeżdżasz...
- Ale wrócę.
- No wiem, ale dopiero po wakacjach. Zaczniemy wtedy studiować i nie będziemy miały dla siebie tyle czasu...
- O czym ty bredzisz? Idziemy na ten sam uniwerek. Wiele zajęć będziemy mieć razem. Zresztą nie zostawiam cię samej. Zapewniam, że nie będziesz się nudzić. Będę dzwonić codziennie, no i będziemy pisać.
- Ale to nie to samo... Miałyśmy tyle planów, a teraz nic z tego.
- Nadrobimy to. Obiecuję. - spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnęłam. Lekko to odwzajemniła. - Chodźmy do salonu. Mimo wszystko jesteś trochę ciężka.
Wszyscy zaśmialiśmy się. Ariana zgrabnie zeskoczyła z moich kolan. Razem z Harrym wstaliśmy, podziękowaliśmy mojej mamie i ruszyliśmy do salonu. Ruda usiadła między nami. Cały czas gadaliśmy i śmialiśmy się. W pewnym momencie włączyliśmy nawet jakąś komedię, której i tak prawie nie oglądaliśmy.
Po jakimś czasie Higgins wszedł do salonu i powiedział, abyśmy się zbierali. Z ociąganiem ruszyliśmy na górę. Wzięłam walizki, obejrzałam pokój i zaczęłam taszczyć je na dół. Ciągnęłam ja nawet po schodach, robiąc straszny hałas. Spojrzeli na mnie z uśmiechem, ale w oczach mamy widziałam łzy. Czyli się zaczyna...
Usłyszeliśmy klakson taksówki. Wszyscy wyszliśmy, a mama zamknęła drzwi. Dobrze, że zadzwonili po siedmioosobowe auto. Kierowca pomógł zapakować nasze walizki do bagażnika, a my zajęliśmy miejsca. Siedziałam obok mamy i Ariany. Obie trzymały mnie za ręce. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Harry'ego, który siedział za nami. Szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam to.
Ruszyliśmy na lotnisko. Mama i moja przyjaciółka dawały mi rady. Niby ich słuchałam, ale myślami byłam już daleko stąd. Jak tam będzie? Czy Harry się nie zmieni? Jak zareaguje reszta chłopaków? Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Wyciągnęłam jedną walizkę, a drugą pomógł mi Harry. Sam niósł swoją torbę. Usłyszeliśmy piski. Spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam grupkę dziewczyn. Wskazywały na Brytyjczyka. Higgins prawie wepchał nas do środka. Paul załatwiał wszystko, a ja stałam i przytakiwałam mamie. Za kilka chwil mieliśmy lot. Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.  Odwróciłam się w tamta stronę i zobaczyłam Nick'a, który od razu zamknął mnie w mocnym uścisku. Wtuliłam się w niego.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz...
- Przecież nie puszczę mojej siostrzyczki w świat bez pożegnania. - uśmiechnął się.
Po chwili znalazłam się w objęciach mamy. Po jej policzkach płynęły łzy. Sama starałam się, aby się nie rozbeczeć. Przyszła kolej na mojego rudzielca. Tuliłyśmy się najdłużej. 
- Przecież za niedługo wrócę. - uśmiechnęłam się do niej. Otarła łzy, starając się to odwzajemnić. Usłyszeliśmy wezwanie, aby się kierować na odprawę. Cała trójka jeszcze raz mnie mocno przytuliła. Podeszłam do loczka i chwyciłam jego dłoń. Pożegnali się z nimi i powoli ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Pomachałam im, zagryzając wargę. Załatwiliśmy wszystko i po chwili znaleźliśmy się na pokładzie. Anglik cały czas trzymał mnie za rękę, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Zajęliśmy wyznaczone miejsca i od razu zapięliśmy pasy. Dopiero teraz z moich oczu wydostały się pierwsze łzy. Styles to zauważył i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego pierś. Nie mówił nic, tylko cierpliwie czekał, głaskając mnie po ramieniu. Usłyszeliśmy głos stewardessy. Po chwili wystartowaliśmy. Zamknęłam oczy, wdychając zapach perfum Harry'ego. W końcu oderwalam się od niego. Delikatnie otarł moje policzki i posłał w moją stronę delikatny uśmiech.
- Już dobrze?
- Tak. - lekko skinęłam głową. - Dziękuję. - nachyliłam się bardziej i musnęłam jego usta. Uśmiechnął się szerzej. Odpiął swoje pasy i to samo uczynił z moimi.
W takim razie mamy kilka dobrych godzin. 
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się, zwracając na siebie uwagę wszystkich innych. Całowaliśmy się i przytulaliśmy. Czułam się co najmniej dziwnie... Przecież prawie go nie znam. Myślę jednak, że dobrze nam wychodzi to udawanie. Po kilku godzinach Styles włożył w uszy słuchawki, a ja zaczęłam czytać książkę, którą wzięłam ze sobą. Ciągle trzymaliśmy się za rękę. Po przeczytaniu jednej trzeciej powieści, zasnęłam z głową na ramieniu mojego "chłopaka".


~*~

Jakiś czas później, jak się okazało po kilku godzinach poczułam szturchanie w ramię. Mruknęłam coś pod nosem, bardziej wtulając się w moją podusię. Zaraz, zaraz... To nie moja podusia! Ona jest o wiele miększa... Podniosłam głowę i spojrzałam na to, na czym spałam. Ramię Harry'ego. No tak... Przecież lecimy do Londynu. Miałam ochotę uderzyć się w czoło z całej siły. Spojrzałam na osobę, która mnie obudziła.
- Spójrz w okno, kochanie. - powiedział Harry wprost do mojego ucha. Przeniosłam tam wzrok. Byliśmy już nad Londynem. Przynajmniej tak mi się wydaje... Upewniła mnie w tym prośba o zapięcie pasów. Schodziliśmy do lądowania. Patrzyłam na to okienko, a mój chłopak głaskał mnie po zewnętrznej stronie dłoni. Na moje usta wkradł się drobny uśmiech. Zamknęłam oczy, kiedy samolot zetknął się z ziemią. Kiedy je otworzyłam ludzie wstawali ze swoich miejsc i szli w stronę wyjścia. Powoli wstaliśmy i także tam się skierowaliśmyOdebraliśmy nasze bagaże. Harry pomógł mi nałożyć kaptur, a sam założył okulary. Znowu chwycił moją dłoń i delikatnie ją ścisnął.
- Może być trochę głośno. - szepnął mi na ucho. Chwycił jedną z moich toreb, a ja ciągnęłam drugą. Dołączyli do nas jacyś ochroniarze, ale nie zwróciłam na nich większej uwagi. Jeden ruszył przed nami, Higgins szedł obok, a drugi osłaniał nas z tyłu. Spuściłam głowę, tak aby włosy zakryły moją twarz. Te dziewczyny na prawdę potrafią być głośno. Jakimś cudem udało nam się dojść do samochodu. Szybko wsiedliśmy i ruszyliśmy. Odetchnęłam głęboko, kiedy Harry oparł głowę o zagłówek i zamknął oczy. Spojrzałam w bok i zaczęłam przyglądać się krajobrazowi. Poczułam jak chłopak pochyla się w moją stronę. 
- Witamy w Londynie, Vicky. - uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego stronę. Złączył nasze usta. No tak... Przed panami Gorylami też mamy udawać. Odwzajemniłam to. Po chwili siedzieliśmy przytuleni do siebie. Obserwowałam wszystko co mijaliśmy. Kiedy się zatrzymaliśmy Paul przypomniał nam, ze jutro mamy jeszcze wolne, ale mamy spotkać się z resztą zespołu. ochroniarze zanieśli nasze rzeczy do środka. Harry pokazał mi najważniejsze miejsca w jego wielkim domu. Zaprowadził mnie do pokoju, w którym miałam teraz zamieszkać. Poszedł do siebie, a ja zajęłam się rozpakowywaniem walizek. Nie dobrnęłam nawet do połowy. Szybko poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Przebrana w piżamę rzuciłam się na łóżko. Wyciągnęłam telefon. Włączyłam go i napisałam do rodziców, Ari i Nicka, że jestem już na miejscu i wszystko jest dobrze. Wyciszyłam go i odłożyłam na półkę. Wygodnie się ułożyłam i zamknęłam oczy. Opatuliłam się kołdrą i już po chwili zasnęłam.


~*~
Przepraszam... Rozdział miał być o wiele wcześniej, ale nie udało mi się tego dokonać. Mam nadzieje, że wakacje mijają wam lepiej niż mi. :) 
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która chciałaby, aby się pojawił...
Bardzo proszę o jakiekolwiek komentarze. Zwykłe "czytam" na prawdę bardzo mnie motywuje. 
Pozdrawiam 
Lucky xx



wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 10

Proszę, przeczytaj notatkę pod rozdziałem.

Powoli otwarłam jedno oko. Rozejrzałam się nieprzytomnie po pokoju. Starałam się namierzyć, co ciągle wbijało mi się w bok. Z westchnieniem otworzyłam drugie oko i spojrzałam na miejsce, które doskwierało mi ból. Od razu zauważyłam długopis. Musiałam go tutaj zostawić, kiedy ostatnio starałam się wymyślić jakiś tekst. Chwyciłam go do ręki i rzuciłam w kierunku biurka. Niestety nie doleciał w zaplanowanie miejsce, tylko spadł kawałek przed nim z głuchym odgłosem. Jęknęłam i przykryłam głowę poduszką, licząc jeszcze na odrobinę snu.
Wymarzona chwila jednak nie nadchodziła pomimo wielkich starań. Zrezygnowana usiadłam na miejscu, w którym spałam. Rzuciłam okiem na zegarek. Wskazywał godzinę 11. Całe szczęście, że w końcu mam wolne! Zrzuciłam nogi na ziemię. Od razu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Podniosłam nieszczęsny długopis, wyciągnęłam z szafy jakieś ubrania i powędrowałam do łazienki.
Zamknęłam drzwi na klucz i poczłapałam do lustra. Każdy włos stał w inną stronę, a pod oczami widniały cienie. Przejechałam dłonią po policzku i pokierowałam ją w stronę wspomnianych wcześniej włosów. Chwyciłam kosmyk i przyjrzałam się końcówką. Wypadałoby je w końcu podciąć.
Powoli rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i pozwoliłam jej strumieniom spływał po moim ciele. Odchyliłam głowę do tylu i zamknęłam oczy. Ciepła woda przyjemnie otulała moje ciało
Już za dwa dni miałam wyruszyć w podróż na nieznane. Anglię znałam tylko z opowieści Paula i wiedzy podręcznikowej. Wszystko miało być nowe. Pewnie gdyby nie ta sprawa z udawaniem cieszyłabym się jak nigdy. Poznanie innej kultury i zwyczajów innego kraju zawsze były dla mnie marzeniem. Jedynym państwem,który udało mi się zwiedzić była Portugalia. Kilka lat temu mama bardzo na to nalegała i udało się. Teraz jednak miało być inaczej. Zamiast wylegiwać się na słońcu z rodziną miałam pomóc prawie nieznajomemu chłopakowi ratować reputacje. Poznam zespół znany na całym świecie, a miliony dziewczyn chciałyby być na moim miejscu.
Po umyciu całego ciała zakręciłam wodę. Szybko wyszłam z kabiny i owinęłam się grubym ręcznikiem. Mniejszym wytarłam włosy i stanęłam przed lustrem. Rozczesałam włosy i zaczęłam je suszyć. Mam nadzieję, że nikogo nie obudzę, jeśli ktoś jeszcze śpi oprócz Rudej. Zajęło to chwilę, ale jakoś się z tym uporałam. Przeczesałam je jeszcze raz dłonią. Wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i założyłam je na siebie. Jak ja kocham wolne! W końcu mogę chodzić w jakiś starych dresach.
Wyszłam z łazienki i zajrzałam do pokoju. Ariana ciągle spała zwinięta w kłębek. Uśmiechnęłam się widząc jej spokojną twarz. Cicho zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę kuchni. Zatrzymałam się poło sypialni Harry'ego. Wiem, że nie powinnam zaglądać od tak do jego pokoju, ale.. Delikatnie uchyliłam drzwi, przygryzając wargę. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry. Jego loczki były rozrzucone wokół głowy. Powoli się wycofałam i ostrożnie zamknęłam pokój.
Zeszłam po schodach na dół. W salonie o dziwo nie było żywej duszy. Przemknęłam do pomieszczenia, do którego zmierzałam wcześniej. Moja mama siedziała przy stole i czytała gazetę. Wyszczerzyłam się do niej i pocałowałam w policzek.
- Dzień dobry!- powiedziałam i zabrałam butelkę wody z lodówki. Od razu się napiłam.
- Dzień dobry, skarbie. Co ty masz taki dobry humor? -widziałam, że uważnie mi się przygląda.
- A czemu nie?- usiadłam obok niej- Jest piękna pogoda. W końcu są wakacje. Higgins postanowił nas łaskawie odwiedzić.
- Nigdy nie schodziłaś taka zadowolona po imprezie.
- Nie martw się. Nie braliśmy żadnych narkotyków, nie przespałam się z nikim, a alkohol spożywaliśmy w dawkach minimalnych.- zaśmiałam się, widząc jej zirytowaną minę- A tak poza tym to mam nadzieje, że wyciągnę Rudą na małe zakupy.
- Ty i zakupy? To jeszcze dziwniejsze. Musieli ci wczoraj coś dosypać.
Zaśmiałam się z sarkazmem, kiedy mama złożyła gazetę i odłożyła ja na stół. Wzięłam ją i zaczęłam przeglądać. Jak zawsze nic ciekawego w niej nie znalazłam. Oparłam głowę na dłoni, patrząc jak mama włącza radio i zaczyna się krzątać po kuchni. Uśmiechnęłam się i zaczęłam podśpiewywać piosenkę, która właśnie leciała. Usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu. Już po chwili Harry i Ariana siadali obok nas. Było widać, że są niewyspani. Chwile potem mama postawiła przed nami talerze z pyszną jajecznicą.
Zaczęliśmy jeść. Przez chwilę jedynymi odgłosami było uderzenia sztućców o talerze i muzyka lecąca w tle. Patrzyłam w przestrzeń. Kiedy skończyliśmy, przenieśliśmy się do salonu. Siedziałam z kubkiem herbaty, kiedy Harry położył głowę na moich kolanach. Uśmiechnęłam się i przeczesałam jego włosy. Ariana zajęła miejsce na fotelu obok.
- Ari, skoczymy na zakupy?
- Ty chcesz iść na zakupy? - spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Tak, potrzebuję kilka rzeczy przed wyjazdem z tym tutaj. - wskazałam na chłopaka leżącego na moich nogach, przez co zaczął się śmiać.
- W takim razie idę się ogarnąć...
Ruda wstała i ślimaczym krokiem ruszyła na górę. Cicho zachichotałam i przeniosłam wzrok na Curly Boy'a.
- A panu nie za wygodnie?
- Nie... Masz bardzo wygodne nogi, wiesz?
Zaśmiałam się głośno, patrząc na niego. Szeroko się uśmiechał. Podniósł rękę i odgarnął kilka kosmyków, które opadły mi na twarz. Założył mi je za uchem i pogładził p policzku. Kąciki moich ust uniosły się. Podniósł się na ręce i zbliżył do mnie. Jego twarz była kilka centymetrów od mojej. Zerknęłam na jego usta, a potem na oczy.  Nie wiem czemu, ale chciałam żeby mnie pocałował. Musnął moje usta i odsunął się odrobinę, patrząc na moją reakcję. Uśmiechnęłam się szerzej, a on ponowił gest. Delikatnie przyciągnęłam go do siebie, przez co pogłębił pocałunek. "Co ja właściwie robię? Nie znamy się, nikogo tutaj nie ma, a my się całujemy.." Odsunęłam się, ciągle mając zamknięte oczy.
- Przepraszam... Nie mogę...
- To ja przepraszam... Nie powinienem się narzucać.
Uśmiechnęłam się, a Harry usiadł obok mnie. Zapadła między nami cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Delikatnie spuściłam głowę i zamknęłam oczy.
Usłyszałam kroki Ariany na schodach. Wstałam i uśmiechnęłam się do niej szeroko. Rzuciła w moją stronę torebkę, którą złapałam. Ubrałyśmy buty  i wyszłyśmy, krzycząc, że będziemy za jakiś czas.
Spacerkiem ruszyłyśmy w stronę centrum handlowego. Nie obyło się bez kubka kawy z naszej ulubionej kawiarni. Ciągle się śmiałyśmy. Po 20 minutach doszłyśmy na miejsce. Ruda od razu pociągnęłam mnie w stronę butików. Szukałyśmy ubrań dla nas obu. Kiedy już coś znalazłyśmy, szłyśmy do przymierzalni. Gdy pokazywałyśmy się sobie nawzajem, udawałyśmy modelki czym rozśmieszałyśmy wszystkich dookoła.
W ciągu prawie trzech godzin odwiedziłyśmy wszystkie sklepy. Zmęczone i obładowane torbami wracałyśmy do domu. Po drodze spotkałyśmy Nicka, który pomógł nam to jakoś donieść. Weszliśmy do domu ze śmiechem. Poszliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Rzuciłam się na kanapę między Harry'm i Higginsem. Spojrzeli na mnie, a ja się wyszczerzyłam. Zakochani usiedli z dala od siebie. Mama siedziała z kubkiem kawy, patrząc na nas.
- Może zrobimy grilla? Ari, Nick może zostaniecie?
Spojrzeli na siebie niepewnie. Ukryłam twarz w ramieniu Styles'a, aby nie wybuchnąć śmiechem. Zerknęłam na nich kątem oka. Starali się na siebie nie patrzeć, ale im to nie wychodziło. Moja mama lustrowała ich wzrokiem.
- Z chęcią zostaniemy ciociu.
- W takim razie lećcie już do ogrodu, a ja z Paulem przygotuje jakieś jedzenie.
Od razu wstała i poszła do kuchni. Zrezygnowany Higgins ruszył za nią. Zaśmialiśmy się.
- To chodźmy.
Wstałam i wyciągnęłam rękę w stronę Harry'ego i mojego kochanego Rudzielca. Nick zrobił obrażoną minę, ale poszedł za nami. Otworzyłam drzwi i ruszyłam w stronę huśtawki. Od razu na niej usiadłam i zaczęłam się delikatnie bujać. Chłopaki zaczęli ze sobą gadać na jakieś własne tematy. Spojrzałam na Ari. Wpatrywała się w Mitchel'a. Uśmiechnęłam się. Westchnęła żałośnie.
- Działaj młoda. - spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi. Chwyciłam się za płatek ucha. - O cholera! Zgubiłam gdzieś kolczyk...Harry chodź pomożesz mi go znaleźć.
Podeszłam do niego i prawie siłą pociągnęłam do środka. Ruszyliśmy na górę. Weszłam do jednego z pokoi, z którego był widok na ogród. Stanęłam przy oknie tak, aby mnie nie zobaczyli.
- Powiesz mi może o co chodzi?
- Ciągnie ich do siebie od paru ładnych lat, ale zawsze któreś ucieka z takich sytuacji. Ciągle się staram na nich jakoś wpłynąć...
- W swatkę się bawisz?
- Yhym...
Zaczęłam obserwować co się dzieje tam na dole. Usiedli obok siebie i rozmawiają. Jakiś postęp jest... 
Nagle Nick zaczął się schylać, a Grande patrzyła na niego jak zaczarowana. Szeroko uśmiechnęłam się widząc, jak delikatnie ją pocałował. Chwyciłam Harry'ego za ramię cicho piszcząc.W końcu! Mój towarzysz cicho się zaśmiał, a ja pacnęłam go w rękę. Oparł się tak, że obejmował mnie w talii. Patrzyliśmy na parę na dole. Oderwali się od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Ruda spuściła głowę, a Nick odwrócił się i podszedł do basenu. Westchnęłam, zamykając oczy. Dlaczego to tak się zawsze kończy?! Czy nie mogą ze sobą pogadać i wyjaśnić tego wszystkiego?
Poczułam jak Hazz chwyta moją dłoń. Delikatnie potarł jej wierzch kciukiem. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
- W końcu sobie jakoś poradzą. A teraz chodźmy, bo pomyślą sobie nie wiadomo co.
- No wiesz... Nick myśli, że jesteśmy parą. Z resztą szukanie kolczyka to nie taka łatwa sprawa.
Uśmiechnął się. Splotłam nasze palce i ruszyłam do ogrodu. Ciągle siedzieli tak jak widziałam ich przez okno. Posadziłam cztery litery obok panny Grande. Blado się uśmiechnęła, a ja lekko trąciłam ją łokciem. Zaśmiała się. Chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymałam się widząc, że moja mama wchodzi do ogrodu niosąc jakieś miski. Od razu wstałyśmy i pomogłyśmy jej to rozłożyć na stole, który stoi tu prawie cały rok. Panowie natomiast zajęli się rozpalaniem ognia. Prawdę mówiąc miałyśmy przy tym niezły ubaw. W trójkę nie mogli sobie z tym poradzić, ale w końcu osiągnęli swój cel. Higgins położył tam jakieś kiełbaski i usiadł najbliżej grilla, żeby je pilnować. O dziwo moja mama zgodziła się, abyśmy wypili przy niej po piwie. Harry zajął miejsce obok mnie i objął ramieniem. Opierała, się o niego sącząc chmielowy napój. Cicho podśpiewywałam piosenki, które leciały w radio.
Kiedy kiełbaski upiekły się, zabraliśmy się za ich jedzenie. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Doszło nawet do tego, że tańczyłam z każdym z chłopaków. Kiedy wrócił mój tata, zastał nas rozłożonych koło basenu. Przez ciepło postanowiłam ściągnąć bluzkę i zacząć się opalać. Przez chwilę czułam na sobie wzrok Harry'ego. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Odwzajemnił to i odwrócił głowę. 
Spędziliśmy tak cały dzień. Wieczorem, rozeszliśmy się do swoich pokoi, a zakochani poszli do swoich domów. 
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi do pokoju, postanowiłam spakować się. Wyciągnęłam torbę i wkładałam do niej ubrania. Szło mi to dość sprawnie. Po jakiejś godzinie wszystko znalazło swoje miejsce. Usiadłam na łóżku, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Moja mama weszła do środka. Zajęła miejsce obok mnie. Uśmiechnęła się. 
- Na pewno spakowałaś wszystko?
- Chyba tak..
Przytuliła mnie do siebie i pocałowała w czoło.
- Ciesze się, że mu pomagasz. 
- Chyba nic innego mi nie zostało... Wychowałaś mnie tak, aby pomagać innym.
- Wychowanie nie ma tu dużego znaczenia. Postąpiłaś tak, bo uważasz to za słuszne. I jestem z tego bardzo dumna. - znowu cmoknęła mnie w czoło. - Nie siedź długo. Dobrze? Jutro czeka cię długi lot.
- Dobrze. Kocham cie mamo.
- Kocham cie skarbie.
Dotknęła mój policzek i delikatnie go potarła. Uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Odstawiłam torbę pod ścianę i zabrałam z krzesła moją piżamę. Poleciałam do łazienki, która na szczęście była wolna. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i zakopałam w pościeli. Ułożyłam się wygodniej i zamknęłam oczy. Słyszałam śmiechy rodziców i Paula. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~*~
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Rozdział jest dodany z WIELKIM opóźnienie i jest taki trochę... beznadziejny? Niejaki? No cóż.. Mówi się trudno. Zakończenie gimnazjum nie wpłynęło na mnie pozytywnie.
Chciałabym Wam życzyć wesołych wakacji. Macie już jakieś plany? W pełni zrealizujcie to co wymyśliliście i zdobądźcie siły na kolejny rok szkolny. :)
Teraz sprawa trochę mniej przyjemna... Blog ma 5360 wyświetleń. Bardzo się z nich cieszę i dziękuje Wam za nie. Natomiast komentarzy jest 50, z czego tylko 26 dotyczy treści opowiadania. Trochę dziwnie się z tym czuję... Kiedy przeglądam czasami komentarze większość dotyczy SPAMU... Byłoby mi bardzo miło, gdybym dowiedziała się co myślicie na temat tego co piszę. Robię to nie tylko dla siebie, ale też dla Was i zależy mi na tej opinii.
Pozdrawiam
Lucky xx

sobota, 29 marca 2014

Informacja 1

Niestety muszę to zrobić... Starałam się do tego nie dopuścić, ale niestety tak się stało. Z przykrością stwierdzam, że ZAWIESZAM tego bloga do końca kwietnia. Jest to spowodowane egzaminami gimnazjalnym, które będę pisała zaraz po świętach. Jeśli mi się uda dodam coś wcześniej, ale wątpię...
Do zobaczenia w maju..
Lucky

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 9

Odkąd Ariana zamknęła się ze mną w pokoju minęło już sporo czasu.Ciągle próbowała mnie przekonać, abym założyła mega krótką sukienkę. Była to jednak bezskuteczna walka. Mimo ciągłego błagania i użycia różnych metod zwłaszcza szatniarzu nie udało się jej to. Skończyło się na ubraniu krótkich spodenek i zwykłej bluzki oraz siniakiem nabitym podczas nieudolnej ucieczki.
Po długich dyskusjach w końcu wyszłam z łazienki ubrana. Rzuciłam się na łóżko, czekając na przyjaciółkę. Zaczęłam nucić pod nosem "Cheer Me Up". Zamknęłam oczy i odpłynęłam na chwilę w moją własną krainę.Lubiłam śpiewać, tak samo jak grać na pianinie. Podczas tych momentów byłam wolna, znajdowałam się poza wszelkimi granicami.
Poczułam jak Rudzielec trąca mnie w ramię. Mogła to być tylko i wyłącznie ona, gdyż drzwi do pokoju zamknęła na klucz, a łazienka -dzięki Bogu- była połączona z moim królestwem. Otwarłam oczy i spojrzałam na nią. Zdążyła położyć się obok mnie.
-W sumie Harry nie jest taki zły.
-Zobaczymy co będzie później... Na razie może zgrywać pozory.
-Jaka ty jesteś sceptyczna do tej sprawy..
-Po prost nie chcę się do niego przywiązać w jakikolwiek sposób, a potem cierpieć.
-Przecież cię rozumiem.-Ari zaczęła się bronić. Pewnie podejrzewała, że mogłabym przedstawić jej całkiem długa listę powodów mojego "sceptycyzmu".- To jak idziemy już?
Skinęłam głową i wstałam z mojego kochanego łóżeczka. Poprawiłam ciuch, które zdążyły już delikatnie się wymiąć. Poprawiłam włosy przed lustrem i spojrzałam na przyjaciółkę, która stała już w drzwiach. Skinęła głową w kierunku pokoju Harry'ego. Pewnie miało to znaczyć, abym po niego poszła. Wywróciłam oczami i zapukałam do drzwi stając przed nimi. Otworzył kilka sekund później i dokładnie mi się przyjrzał. Powstrzymał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Szeroko się uśmiechnął i wyszedł z pokoju zabierając marynarkę.
-Ślicznie wyglądacie. -razem z kumpel uśmiechnęła się. Zeszliśmy na dół i powiedzieliśmy, że wychodzimy. Oczywiście nie obyło się bez krótkiego pouczenia. Higgins upomniał nas, abyśmy nie rozpętali jakiegoś skandalu. Parsknęłam śmiechem, przez co mama zgromiła mnie wzrokiem. Obiecaliśmy być grzeczni i nie wrócić zbyt pijani. W końcu udało się na wyjść. Ruda ruszyła tanecznym krokiem, wyprzedzając nas. Uśmiechnęłam się szerzej widząc jak prawie wpadła na naszego sąsiada. Był to miły starszy pan, ale lepiej nie testować jego cierpliwości.Spojrzałam na Anglika, który uważnie mnie obserwował.
-To jak? Jesteś gotowy na spotkanie z bandą nieokrzesanych dzieciaków?
-Myślę, że dam sobie jakoś radę. -uśmiechnął się i wyciągnęła w moim kierunku rękę. Złapałam ją.
-W takim razie chodźmy.- pociągnęłam go w kierunku, w którym niemalże pobiegła Młoda. Szliśmy bardzo blisko siebie i prawie stykaliśmy się ramionami. Zaczęliśmy rozmawiać. Nawet nie skupiliśmy się na jakiś ciekawych tematach, ale gadaliśmy o najzwyklejszych , codziennych bzdurach.
Oczywiście jak to ze mną bywa, musiałam potknąć się o własne nogi. Zareagował błyskawicznie. Chwycił mnie tak, abym się nie wywróciła. Głęboko odetchnęłam. Jakoś nie chciałam narobić sobie siniaków na początku wakacji.
Obrócił mnie tak, że stanęłam twarzą do niego. Byliśmy bardzo blisko siebie. Stykamy się kratkami piersiowymi, a jego ręce zjechały na moje biodra. Podniosła głowę do góry i spojrzałam w jego zielone oczy.
-Nic ci nie jest?- zapytał niemal szeptem. Mimo to doskonałe go usłyszałam. Wszystko wokół jakby się zatrzymało.
- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam tak cicho jak on, nie odrywając od niego wzroku. Odgadnąć klika kosmyków, które opadły mi na twarz i założył mi je za ucho. Powoli zaczął się do mnie przybliżać. Stanęłam na palcach, pomagając mu pokonać ten krótki dystans. Nasze usta zetknęły się i niemal od razu Curly Boy pogłębił ten pocałunek. Położyłam ręce  na jego kark. Przyciągnął mnie do siebie, niwelując przestrzeń między nami. Wplotłam dłoń w jego loki i uśmiechnęłam się. Całował nieziemsko. Zaczął powoli przesuwać rękę w dół, ale przeszkodziło mu w tym czyjeś chrząknięcie. Oderwałam się od niego i spuściłam głowę. Spojrzałam na tą osobę i zaśmiałam się, gdy zobaczyłam Ari z rękami na biodrach i ze złowrogą miną.
-Ja naprawdę rozumiem wszystko,ale chciałabym dojść na tą imprezę zanim się tutaj połkniecie.-parsknęłam śmiechem, chowając głowę w ramieniu chłopaka. Czułam, że sam nie mógł powstrzymać chichotu.
- Spokojnie Ari. Nick ci nie ucieknie.
Fuknęła i ruszyła dalej, a ja ciągle się szczerzyłam. Chwyciłam Brytyjczyka za rękę i ruszyliśmy za nią. Zaczęliśmy rozmawiać i żartować. W taki sposób minęła nam podróż do domu Mitchell'a. Stanęliśmy przed budynkiem. Spojrzałam na Harry'ego pytającym wzrokiem. Skinął głową, więc otwarłam drzwi i weszłam do środka ciągle trzymając jego dłoń. Przywitaliśmy się z kilkoma osobami ode mnie ze szkoły. Przyjęli go dość normalnie. Obyło się bez zbędnych komentarzy.
Znaleźliśmy wolne miejsce koło prowizorycznego baru. Nalaliśmy sobie  co nieco do picia i usiedliśmy na jednej z kanap. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego bok. Muszę przyznać, że było tak całkiem miło. Rozmawialiśmy jakbyśmy znali się wieki. Co jakiś czas do naszej konwersacji dołączali inni uczestnicy zabawy.Właśnie kończyłam pierwszego drinka, kiedy podszedł do nas Nick. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go.
-Nick, chciałabym ci przedstawić tego "nieszczęśnika", o którym rozmawialiśmy wcześniej. Harry to
Nick Mitchell- organizator tej imprezy.
Chłopaki podali sobie ręce i ścisnęli je. Jestem pewna,że nie było to delikatne przywitanie. Wywróciłam oczami, kiedy dostrzegłam, że mierzą się spojrzeniami.
-Nie skrzywdź jej, jasne?
-Jak słońce.
-Bawcie się dobrze.
Mitchell odszedł w stronę reszty bawiących się. Musiał spełniać obowiązki pana domu. Był dla mnie jak brat, ale czasami przesadzał.Wiedział, że mimo wszystko dam sobie radę. To on i reszta drużyny zrobili ze mnie typową chłopczycę. Kosmetyki mnie nie interesowały i unikałam ich jak ognia. Wolałam iść z nimi na boisko i pograć w coś. Pewnego razu próbowali nawet nauczyć mnie jeździć na deskorolce i udało im się to.
-Muszę zapamiętać aby w razie wypadku rozstać się z tobą w pokoju.
-A co już planujesz? -uśmiechnęłam się do niego- Nie przejmuj się nim.Jest mocny tylko w gadaniu.
-Może zatańczymy? - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Skinęłam głową i chwyciłam ją. Ruszyliśmy do mini parkietu. Kilka par już odważyło się na niego wejść. Kątem oka dostrzegłam nawet czerwoną czuprynę przyjaciółki. Poruszaliśmy się w rytm szybkiej melodii. Każdy kto na nas spojrzał musiał stwierdzić, że jesteśmy typową parą zakochanych nastolatków, ale właśnie to udawaliśmy. Wszyscy mieli uwierzyć, że Styles się zakochał i uspokoił choć na chwilę.
Nagle muzyka zwolniła. Curly Boy ukłonił się po czym zapytał: "Czy mogę panią prosić?". Zachichotałam i skinęłam głową na znak zgody i lekko dygnęłam. Położyłam ręce na jego ramionach. Chwycił mnie w talii, przyciągając mnie bliżej siebie. Umieściłam głowę na jego torsie i wsłuchałam się w tekst piosenki. Zaczęłam ją cicho nucić pod nosem. Dawno tak nie tańczyłam...
Rozejrzałam się po sali. Ariana tańczyła z Nickiem. Uśmiechnęłam się na ten widok. Słodko razem wyglądali. Jak wrócę z Anglii będę musiała coś zrobić, aby ich zeswatać. Może nawet nie zdążę. Znając ich wezmą wszystko we własne ręce.
Przeniosłam wzrok na mojego partnera. Uśmiechnął się nie ukrywając, że mi się przyglądał. Uniosłam delikatnie kąciki ust, kiedy złożył krótki pocałunek na moim czole. Opuściłam trochę ręce, gdyż zaczęły mi trochę cierpnąć.
-Jak jest w Londynie?
-Cudownie. Ludzie żyją wolniejszym tempem i jest dużo spokojniej niż tutaj. Jestem pewien, ze ci się tam spodoba. Oczywiście Liam pokaże ci wszystkie zabytki i muzea, a Niall knajpki warte uwagi.
-Czyli poznam dwie strony tego miasta, które chciałam.
-Zmienisz zdanie, gdy poznasz wszystkich kucharzy. Dodatkowo poznasz kilka klubów. Pewnie już są w planach jakieś bankiety lub inne imprezy.
-Tylko, żeby moja mama się o tym nie dowiedziała.
Zaśmialiśmy się. Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi. Muszę powiedzieć, że używa bardzo przyjemnych perfum. Objął mnie jeszcze mocniej przez co przybliżyłam się do niego. Nasze ciała stykały się przez co nie było między nami ani milimetra wolnej przestrzeni.
Zadziwił mnie tym jak dobrze tańczy. Nie spodziewałam się tego. Coś czuję, że podczas moich 'wakacji' dowiem się o nim i o całym zespole dużo więcej.
Piosenka ponownie zmieniła się, ale nie zamierzaliśmy zejść z parkietu. Przetańczyliśmy kilka kawałków. Czasami zamienialiśmy się partnerami z osobami tańczącymi niedaleko nas. Śmialiśmy się przez cały czas. Po dłuższym czasie postanowiliśmy odpocząć. Pewnie gdybym nie trzymała Harry'ego za ramię leżałabym jak długa. Zahaczyliśmy o stolik z napojami a następnie znaleźliśmy miejsce w ogrodzie. Spojrzałam na telefon. Zegarek w nim wskazywał trochę po 23. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas tak zleciał.
Mimo tego, że mamy lato zaraz po zmierzchu zaczynało robić się chłodno. Trzymając jedną ręką kubek z czymś co polecił znajomy, objęłam się drugą. Zadrżałam, ale ciągle spoglądałam w gwiazdy. Nagle poczułam coś na swoich ramionach. Odwróciłam głowę i dostrzegłam Hazze, który okrył mnie swoją marynarką. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i szepnęłam ciche dziękuję. Powróciłam do rozglądanie się po niebie, kiedy poczułam jak Brytyjczyk otula mnie dłońmi w talii. Kolejny uśmiech wkroczył moje usta, kiedy poczułam jak składa drobne całusy na moim karku. Oparł brodę na moim lewym ramieniu. Odwróciłam głowę w jego stronę. Powoli obrócił mnie przodem do siebie. Stanęłam na palcach, aby choć trochę się z nim zrównać. Musnął moje usta, a ja od razu to pogłębiła. Zadrżała kiedy przejechał językiem po moich wargach prosząc o wstęp. Pozwoliłam mu na to, kiedy wzmocnił swój uścisk.
Pewnie trwałoby to znacznie dłużej gdyby ktoś nam nie przeszkodził. Spojrzałam na osobę, która chrząknęłam za naszymi plecami. Stali tam uśmiechnięci od ucha do ucha Ariana i Nick.
-Zastanawialiśmy się, gdzie się podzialiście, a ty proszę.. -ciemnowłosy zagwizdał, a Rudzielec zachichotał, zakrywając usta dłonią.
 -A wy co tacy zadowoleni?
--A jakoś tak...-mruknął wymijająco i pociągnął mnie za rękę do środka. Spojrzałam na pozostałą dwójkę ze śmiechem. Czerwonowłosa zrobiła dokładnie to samo. Jak widać musieli to zaplanować. Zaczęliśmy wirować na parkiecie. Po kilku taktach zakręcili mną i Arianą tak, że wpadłyśmy w ramiona poprzedników.
Kolejne godziny mijały na tańcach i krótkich chwilach spędzonych na pogawędkach, całusach i piciu alkoholu. Nasza wąska grupka o dziwo nie przedobrzyła jak to często bywa. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić, albo zasypiać w dziwnych pozycjach i miejscach. Jurto będzie masa roboty z doprowadzeniem tego miejsca do porządku.
Rozglądnęłam się dookoła i dostrzegłam uchylone drzwi wejściowe. Ruszyłam w tamtym kierunku, aby sprawdzić czy ktoś po prostu ich nie zamknął wychodząc. Delikatnie je otworzyłam i zobaczyłam siedzącą na schodkach czerwonowłosą. Usiadłam obok niej i objęłam ramieniem. Uśmiechnęła się blado i przytuliła do mnie.
-Młoda, co się stało?
-Za niedługo wyjeżdżasz do Anglii, a miałyśmy się świetnie bawić...
-Przecież jeszcze nic straconego. Wrócę zanim się obejrzymy i zaczniemy szalone życie studentek. Na razie będziemy do siebie dzwonić.
 No i jeszcze musimy udać się na wielkie zakupy.- trochę rozweseliła się- A teraz wstawaj i idziemy do domu.
Pociągnęłam ją do góry. Odnalazłyśmy Anglika, który domyślił się, że trzeba już wracać. Krótko pożegnaliśmy się w pozostałymi i ruszyliśmy w stronę domu. Grande chwyciła nas pod ramie i zaczęła cicho śpiewać. Mimochodem zaśmialiśmy się z niej, ale dołączyliśmy do niej.
Po chwili dotarliśmy na miejsce. Staraliśmy się wejść jak najciszej, lecz moja ukochana przyjaciółka strąciła wazon. W wyniku upadku roztrzaskał się na drobne kawałeczki. Głośno jęknęłam, rozbawiając pozostałą dwójkę.
-Zabierz ją do mojego pokoju,dobra?- szepnęłam chłopakowi na ucho. Skinął głową i zaczął ją prowadzić na górę. Patrzyłam na nich do czasu, kiedy potknęła się czwarty raz przez co nasz gość wziął ją na ręce. Zaśmiałam się i posprzątałam szkło. Oczywiście nie obyło się bez zranienia. Prowizorycznie opatrzyłam palec i wspięłam się do mojego pokoju. Już miałam nacisnąć klamkę, kiedy drzwi stanęły otworem. Stanęłam twarzą w twarz z Loczkiem. Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie było z nią jakiś problemów?
-Nie... Zrobiła się trochę bardziej gadatliwa i tyle. Zagroziła nawet, że jeśli sprawię, że będziesz przeze mnie płakać, wykastruje mnie.- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego poważnie.
-Na twoim miejscu bym uważała... Jej wujek jest weterynarzem.-spojrzał na mnie ze strachem w oczach.- Nie przejmuj się. Jeśli coś to cie nie wsypię. Z resztą jutro nie będzie tego pamiętać.- odetchnął z ulgą. Zaśmiałam się.- Dziękuję za dzisiejszy wieczór.- przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek- Dobranoc.
-To ja dziękuję. Dobranoc.

Zniknęłam za drzwiami. Opar łam się o nie plecami spoglądając na przyjaciółkę. Spała rozłożona na moim łóżku. Westchnęłam wyciągając z szafy piżamę. Szybko przebrałam się i położyłam na siedzisku koło okna. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Często tak zasypiałam, więc mam nadzieję, że jutro wstanę normalnie.Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~*~
Rozdział ponownie dodany ze sporym opóźnieniem.. :( Bardzo Was za to przepraszam, ale nie radzę sobie wyśmienicie z połączeniem szkoły, egzaminów i dwóch blogów. Staram się jak mogę, ale nie zawsze wychodzi tak jak bym chciała. Czasami na lekcjach po prostu wyłączam się, wyciągając kartkę i staram się napisać coś dla Was..
Mam nadzieję, że podoba wam się 9. rozdział. Wydaje mi się, że jest trochę (minimalnie? kilka linijek? ) dłuższy od poprzedniego.
Zachęcam do komentowania. Chociaż krótkie "czytam" jest dla mnie wielką motywacją. Komentarze są również jedną z nielicznych dróg porozumiewania się z Wami.:)
Całuje :*
lucky_6_9

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 8

Dojechaliśmy pod szkołę. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem. Ciągle patrzyłam na mijane domy. Niełatwo mi przyswoić myśl, że właśnie kończę liceum i będę pomagać Harry'emu ratować jego reputację.
Mechanicznie wyszłam z samochodu. Szłam patrząc na budynek szkoły, gdy ktoś chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na tą osobę i słabo się do niej uśmiechnęłam. Hazza otoczył mnie ramieniem i delikatnie popchnął w stronę, gdzie znajdowali się rodzice.
- Zrobiłaś się strasznie blada, wiesz?
Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czubek głowy. Położył dłoń na mojej talii i poprowadził w kierunku, w którym ruszyli rodzice. Dostrzegłam, że znaleźli już Rudą i jej mamę. Nigdzie jednak nie widziałam jej brata - Frankie'ego.
- Dzień dobry! - przywitałam się z ciocią Joan. Mocno mnie przytuliła po czym spojrzała na Harry'ego. Chciałam jej go przedstawić, ale ktoś uszczypnął mnie w bok przez co pisnęłam i podskoczyłam.
- Frankie! Czy ty chcesz, abym na zawał zeszła?!
- Przepraszam.- mocno mnie przytulił i pocałował w policzek. Gdy mnie puścił, stanęłam obok Hazzy i chwyciłam jego dłoń. Uśmiechnął się do mnie.
- Skoro jesteśmy już wszyscy to chciałabym wam przedstawić Harry'ego - mojego chłopaka.
Ich miny były bezcenne. Rozumiem nawet dlaczego zareagowali takim zdziwieniem. Długi czas byłam singielką i odpowiadało mi to. Nie potrzebowałam chłopaka i z resztą dalej tak jest.
Pierwsza otrząsnęła się mama Rudej. Mocno nas uściskała i powiedziała coś Anglikowi. Ten rytuał powtórzył starszy Grande, ale zatrzymał się przy mnie.
- W końcu nasza mała złośnica dała się poskromić.
- Nie do końca...- zaśmiał się i ruszył do "mojego" chłopaka. Przede mną stanęła Ari. Chwyciła mnie za ręce i spojrzała na mnie. Przez chwilę nic nie mówiłyśmy, ale dało nam to więcej, niż wszystkie słowa świata.
- Jesteś tego pewna?
- Chyba tak...
Uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Stałyśmy tak chwilę. W między czasie Rudzielec powiedział coś Harry'emu szeptem. Albo mi się wydawało, albo to była groźba.
Kiedy wszyscy już skończyli, stanęłam obok niego i przytuliłam się do jego boku. Otoczył mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.  Uśmiechnęłam się do siebie.
- Dobra młodzieży!  Jeśli mamy zająć dobre miejsca musimy już iść! - mama chwyciła tatę pod ramię  ruszyli przodem. Obok nich szedł Higgins, a za nimi ciocia i rodzeństwo Grande. Katem oka zauważyłam jak Harry mi się przygląda. Podniosłam na niego wzrok.
- W takim razie chodźmy- schylił się i musnął moje usta swoimi. Uśmiechnęłam się i zaczęłam prowadzić go w wyznaczone miejsce.
Podczas drogi pokazywałam mu miejsca, gdzie zdarzyło się coś ciekawego, a muszę przyznać, ze trochę się działo. Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Może gdyby nie to wszystko i gdyby był normalnym chłopakiem sama chciałabym się do niego jakoś zbliżyć. O czym ja w ogóle mówię?!
Stanęliśmy przed wejściem na boisko. Ogarnęłam spojrzeniem ludzi, którzy zaczęli już zajmować miejsca. Głęboko odetchnęłam i zamknęłam oczy. Kiedy po chwili zerknęłam na Harry'ego, przyglądał mi się. Uśmiechnął się do mnie.
- Chyba już czas włożyć togę.
- Chyba tak.. -pomógł mi ją założyć. Poprawił całość i zatrzymał dłonie na moich ramionach.
- Dasz sobie radę. Są tu twoi najbliżsi... ja.. Nie wiem jak się czujesz, bo sam nie skończyłem liceum, ale... Jeśli tylko chcesz zawsze mogę ci jakoś pomóc.
Co ja mam mu odpowiedzieć, gdy on deklamuje tutaj takie wyznania Nawet nie wiem czy to naprawdę, czy na cel całej tej akcji. Mam nadzieję, że choć w kilku procentach to prawda.
-Dziękuję.. - wtuliłam się w niego. To jedyny gest na jaki teraz mnie stać. Musi mi to wybaczyć, ale stres robi swoje.
Delikatnie chwycił za mój podbródek i pociągnął go w górę, sprawiając, że patrzyłam mu teraz w oczy. Przejechał dłonią po moim policzku i złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się nie przerywając tego. Bez pośpiechu pogłębił nasz pocałunek, a ja oddałam się temu. Kiedy się od siebie oderwaliśmy spuściłam wzrok, a on się zaśmiał. Chwycił mnie za rękę i poprowadził w kierunku krzeseł. Niedaleko rodziców musnęłam jego policzek i sama ruszyłam w stronę miejsc przeznaczonych dla absolwentów. Odnalazłam wzrokiem Ruda.  Pokonałam dzielący nas dystans i usiadłam obok niej. 
Przywitałam się z siedzącą obok mnie Liz. Czekając na nauczycieli zaczęłyśmy rozmawiać. W szkole zazwyczaj siedziałyśmy wspólnie, więc dobrze się dogadywałyśmy. 
Cała uroczystość się zaczęła. Nie pamiętam prawie nic z przemowy dyrektora. Nikt go nigdy nie słuchał. Najbardziej emocjonująca była wypowiedź naszego wychowawcy. Przez te kilka lat naprawdę się ze sobą zżyliśmy. Nikt się nie odezwał. Nawet klasowi żartownisie siedzieli cicho.Nadszedł czas rozdawania świadectw. Udział w wielu konkursach opłacił się, gdyż obie otrzymałyśmy świadectwa z wyróżnieniem. 
Oficjalna część dobiegła końca. Wraz z nią zakończył się czas naszej nauki tutaj. Od tej chwili nie byłyśmy licealistkami. Mimo, ze wszyscy pójdziemy w swoją drogę kontakt między nami nie zniknie.
Z Arianną ruszyłyśmy w stronę rodziców. Nie było nam jednak dane tam dojść. Ktoś podniósł mnie i okręcił wokół własnej osi. Wiedziałam, że musiał to być Nick. Nikt inny nie wpadłby na taki pomysł.
-To co dziewczynki? Widzimy się na imprezie?
-Jedynie jeśli można zabrać osobę towarzyszącą.-wydali ten swój dziki okrzyk, my się zaśmiałyśmy.
-Czyżby Justice kogoś usidliła? Kim jest ten nieszczęśnik? -zgromiłam go wzrokiem.
-Dowiesz się w swoim czasie.- uśmiechnęłam się do reszty i spojrzałam w stronę gdzie stał Higgins. Rozmawiał z resztą i co chwilę wybuchali śmiechem. Zawsze miałam nadzieję, że się zjawi właśnie w ten dzień.
-Skoro robicie imprezę to musimy się na nią przygotować.- Ari uśmiechnęła się zalotnie do Mitchell'a.
-Wy wyglądacie pięknie nawet po nie przespanej nocy.- Rudzielec się zarumienił, a ja wybuchłam śmiechem. Te ich podchody trwają już kilka lat, ale nie mogą się zabrać. Nick szturchnął mnie i zganił wzrokiem.
-To do zobaczenia później.- chwyciłam przyjaciółkę pod ramię i pociągnęłam ją od nich. Podeszłam do Stylesa od tylu. Objęłam go dłońmi w pasie i przytuliłam się do jego pleców. Wyciągnęłam w kierunku taty świadectwo i zaczął go"podziwiać". Harry odwrócił się tak, że tulił mnie do swojego torsu. Pocałował mnie w czubek głowy.
-Gratulacje -szepnął mi na ucho, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Dlaczego tak na niego reaguję?!
-Dziękuję - podniosłam głowę i musnęłam jego usta. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta zieleń była wyjątkowa. Tę chwilę znowu przerwał Higgins. Wywróciłam oczami i zaczęłam udawać, że go słucham.
-Mamo, bo chłopaki -wskazałam na drużynę koszykarską, właściwie to byłą drużynę- organizują małą imprezkę i...
-O ile wrócicie trzeźwi to idźcie.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się do nich i znowu spojrzała za zielonookiego. -Może chciałbyś się z nami tam wybrać?
-Z przyjemnością.
Zebraliśmy się do auta. Podczas jazdy wszyscy wesoło rozmawialiśmy, ale nie wciągałam się w to. Wydaje mi się, że atmosfera polepszyła się. Wydawało mi się również, że droga minęła szybciej niż poprzednio. Gdy tylko dojechaliśmy Grande pociągnęła mnie do pokoju i zaczęła szykować nas obie na imprezę u chłopaków z drużyny.
~*~
Błagam nie bijcie! Wiem, że miał być DUŻO wcześniej, ale byłam chora, a potem zwaliła mi się na głowę masa nauki. Przez te dwa tygodnie ferii zamierzam napisać kilka rozdziałów na przód, aby spokojnie je dodawać.
Mam nadzieję, że wam się podoba. Obiecuję, że poprawię się co do terminów i długości notek.
Lucky :**

Obserwatorzy