piątek, 25 października 2013

Rozdział 3

Nareszcie się wyspałam! Gdy tylko się obudziłam spojrzałam na zegar. Wskazywał on 7. Mimo tego spałam nadzwyczaj spokojnie. Przeciągnęłam się przez co omal nie spadłam z łóżka. Zaczęłam się śmiać.
Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jakieś wygodne ciuchy. Co jak co, ale nie miałam ochoty męczyć się zza krótką sukieneczką . Ruszyłam do łazienki. Ogarnęłam się i ubrałam jednak zrezygnowałam z najdelikatniejszego makijażu. Zgarnęłam z pokoju okulary i skierowałam się do kuchni.
Zobaczyłam tam już wszystkich. Znając życie Paul i tata zaczną mi teraz dogryzać. Czasami zachowują się gorzej niż małe dzieci, ale kto tak nie robi? Nie pamiętają jak byli w moim wieku? Nie.. to chyba nie możliwe. Już tyle razy słyszałam kazania „Kiedy ja byłem w twoim wieku...” Niestety nic na to nie poradzę.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!- Odpowiedzieli zgodnie przez co miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- No...Śpiąca królewna wstała!- A nie mówiłam!
- Zamknij się Paul!- Rzuciła, w jego stronę poduszkę. Zaczął się śmiać, ale ją złapał. Kątem oka zauważyłam, że Harry nieznacznie się uśmiechnął. Podeszłam o ojca i pocałowałam go w policzek a on mnie przytulił. Następnie udałam się do pomieszczenia, do którego zmierzałam wcześniej. Zrobiłam sobie jakieś kanapki i owocową herbatę. Nie wiem czy wspominałam, ale uwielbiam ją. Cudem wzięłam wszystko za jednym razem. Usiadłam na kanapie obok Paula. Kubek położyłam na stoliku obok. Zaczęłam jeść. Rodzice rozmawiali ze Styles'em o moich planach na przyszłości.
Po pewnym czasie zauważyłam, że moja szklanka zniknęła. Chyba muszę udać się do psychiatry... Spojrzałam na mojego sąsiada. Właśnie pił z mojego kochanego niebieskiego kubeczka w kwiatki! Gdy dostrzegł, że na niego patrzę odstawił przedmiot na jego poprzednie miejsce.
- Dobrą masz tę herbatę, ale stanowczo za słodką.- Zaczęłam go delikatnie uderzać w ramię. Jak to z nami często bywa zaczęliśmy się bić na żarty. Nie wiem jak, ale po chwili wylądowaliśmy na ziemi. Na moje nieszczęście to ja znalazłam się na dole. Jedyne co w tej chwili było słychać to mój głośny jęk, a następnie wybuch śmiechu.
- Złaź ze mnie, stary koniu!
Paul podniósł się, lecz żadne z nas nie mogło się opanować. Higgins upadł na kanapę, a ja zaczęłam się tarzać na ziemi. Po chwili zobaczyłam nad sobą czyjąś dłoń. Pobiegłam wzdłuż niej wzrokiem i dotarłam do uśmiechniętego Harry'ego. Delikatnie ją chwyciłam, a on mnie pociągną. Zrobił to w taki sposób, że wpadłam na niego. W celu uniknięcia kolejnego upadku przytrzymał nie w tali. Biło od niego przyjemne ciepło.
Zarumieniłam się. Zdarzyło się tak pierwszy raz do bardzo długiego czasu. Prawie nigdy tak nie reagowałam. Zazwyczaj z chłopakami nawiązywałam świetne kontakty. Czasami dogadywałam się z nimi lepiej niż z dziewczynami. Nigdy nie zapomnę jak z kolegami ze starszej klasy śmialiśmy się ze szkolnych modniś.
Dalej mnie trzymał. Spojrzałam na niego. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma zielone oczy. Nie była to taka zwyczajna zieleń. Ta wręcz hipnotyzowała. W dodatku przewyższał mnie wzrostem. Nie jakoś przerażająco dużo, ale 10-15 centymetrów. Nawet mi to pasowało. Odchrząknęłam.
- Dziękuję...- Spuściłam głowę w dół. Widząc moje reakcje zaczął się śmiać. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Usiadłam z powrotem na miejscu.
Tata zaczął rozmawiać z naszymi gośćmi. W duchu mu za to dziękowałam. Jeśli będzie chciał mogę nawet coś upiec. Mimo wszystko Loczek ciągle spoglądał na mnie.
Przeprosiłam wszystkich i skierowałam się w stronę mojej sypialni. Wzięłam stamtąd książkę po czym ułożyłam się na leżaku w ogrodzie. Miałam jeszcze trochę czasu zanim pójdę do szkoły. Zaczęłam czytać. W ręce trzymałam kubek z zimną już herbatą. Maje plany cudownego spędzenia dnia czym miała być wizyta w liceum i całodniowe czytanie ktoś postanowił zrujnować.
- Victorio, musimy porozmawiać.





~*~
Kolejny rozdział za nami! Wiem, że nie są długie, ale obiecuję, że za niedługo się to zmieni. 
Mam do was prośbę... Jeśli czytacie moje wypociny to pozostawcie po sobie najmniejszy ślad. Jest to dla mnie BARDZO ważny.
Całusy,
Lucky

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Znowu nie mogłam spać. Mimo tego, że organizm domagał się odpowiedniej dawki odpoczynku po raz trzeci obudziłam się i nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok w celu znalezienia wygodnej pozycji. To także nic nie pomogło.
Zdenerwowana podniosłam się do pozycji siedzącej. Zapaliłam lampkę nocną i ubrałam okulary. Zegar na szafce wskazywał 300. Wiedziałam, że nie ma szans abym ponownie zasnęła. Chwyciłam bluzę wiszącą na krześle a następnie ruszyłam do kuchni.
Gdy tam dotarłam postawiłam wodę na herbatę. Położyłam na blacie mój ulubiony kubek i włożyłam do niego torebeczką z listkami. Czekałam na charakterystyczny dźwięk oznaczający, że woda jest gotowa.
Oparłam głowę na dłoni i tak stałam. Po chwili poczułam jak ktoś kładzie rękę na moich plecach. Podskoczyłam prawie strącając szklankę na ziemię. Chwyciłam się za miejsce gdzie znajduje się serce. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Paula. Od razu uderzyłam go w ramię. Wywołało to u niego jeszcze większy śmiech.
- Pogięło cię?! Jak chcesz się mnie pozbyć to są łagodniejsze metody!
- Nie lubię tych łagodnych metod. Trzeba przy nich więcej planować.
- Ha ha! Bardzo śmieszne!
Usiadł na krześle przy stole. Wskazałam na kubek. Chyba zrozumiał o co mi chodziło bo przytaknął głową. Przygotowałam jeszcze jedną porcję. Zalałam je wodą po czym położyłam jedną z nich przed nim.
- Dalej pijesz gorzką?
- Tak.
Zaśmiałam się po czym sama nasypałam cukier do kubka. Postanowiłam zapytać go o sprawę, która gnębiła mnie od wczoraj. Mogła to być jedyna okazja, więc nie mogłam jej zmarnować.
- Dlaczego tutaj przyjechaliście? Tak naprawdę.
- Wesz, że jestem menadżerem chłopaków niby tylko wyjazdów, ale... Bardzo się z sobą zżyliśmy. Główny menadżer poprosił o pomoc i jestem...
- Tylko tyle?
- Oficjalnie tak, ale reszty dowiesz się w swoim czasie.
- W swoim czasie...-Zapanowała cisza. Cały czas piliśmy ciepły napój. Coś mi tu nie pasowało, ale powiedział, że dowiem się o co dokładnie chodzi. Skoro tak, to nie będę się narzucać i poczekam.
- Tori, spróbuj jeszcze zasnąć. Wyglądasz jak zombie. A jak nie to chociaż poleż- Odstawił naczynie do zlewu. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy. Przytuliłam się do niego. Zawsze zachowywał się jak starszy brat, którego nie miałam.
- Jasne, spróbuję.
Ruszyliśmy na górę. Rozstaliśmy się przed drzwiami pokoju, który zajmował. Weszłam do mojego małego królestwa. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w poduszki. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o tym co się ostatnio dzieje. Za dwa tygodnie kończę szkołę. Cały czas czekam na wiadomość o przyjęciu bądź odrzuceniu z Uniwersytetu. Dodatkowo tata chyba też ma jakąś ważną sprawę... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


~*~
Dla Mite i Pysi. 
Drugi rozdział dodany z opóźnieniem. Niestety mam teraz dużo na głowie.
Mam nadzieje, że wam się podoba. Jeśli macie jakieś pomysły to śmiało się nimi dzielcie. Postaram się je wykorzystać.
Kolejny około 31 października.
Do napisania!
Lucky xx

środa, 9 października 2013

Rozdział 1

Wolnym krokiem wracałam do domu. Było już późno przez co panował mrok. Otuliłam się szczelniej płaszczem. Kilka kroków dalej znalazłam się na miejscu. Zdziwiłam się gdy dostrzegłam na podjeździe czarny samochód. Na 100% nie należał on do mojego ojca.
Ostrożnie przekręciłam klucz w zamku. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Ściągnęłam odzież wierzchnią.
Od razu dobiegły mnie odgłosy rozmów. Rozpoznałam tam głos mojej matki oraz dwóch mężczyzn. Jeden z nich wydawał mi się dziwnie znajomy.
Niepewnie skierowałam swoje kroki do salonu. Kiedy dostrzegłam kto tam siedzi szeroko się uśmiechnęłam.
- Tori!
- Paul!
Szybko wstał i bardzo mocno mnie przytulił. Oplotłam jego szyję ramionami. Podniósł mnie
i okręcił wokół własnej osi. Gdy tylko mnie postawił zostałam zmuszona poprawić grzywkę, która zasłoniła mi widok.
- Co ty tu robisz?
- Mam do załatwienia pewną sprawę... Można powiedzieć, że interesy.
- Wow! Zabrzmiało trochę tajemniczo...
- Śmiej się, śmiej! Chciałbym ci kogoś przedstawić- Chłopak który do tej pory siedział naprzeciw mojej mamy wstał i podszedł do nas.
- Tori to Harry Styles. Może słyszałaś?
- Tak, Ariana ostatnio męczy mnie pewnym zespołem.- Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń. Zamiast ją uścisnąć on delikatnie ją uniósł i złożył krótki pocałunek na jej zewnętrznej stronie. Zadziwił mnie, ale pozytywnie. Cały czas uważnie na niego patrzyłam . Poczułam jak na moje policzki wpływa rumieniec. Mama widząc to zaczęła się śmiać. Posłałam jej spojrzenie które mogłoby zabijać.
- Harry to Victoria Justice.
- Miło mi poznać.- Gdy tylko się odezwał usłyszałam zachrypnięty głos. Mimo wszystko był bardzo przyjemny. Chyba zaczynałam rozumieć dlaczego Ari tak się tym ekscytowała.
- Mi również.
Usiedliśmy na kanapie. Zajęłam miejsce obok Harry'ego. Czułam na sobie wzrok jego jak i Paula. Przyznam, że było to bardzo dziwne i krępujące.
- Gdzie ty tak długo byłaś?- zadał mi pytanie Higgins.
- Collins wymyślił wyjście do teatru. Wiecie, tak na zakończenie.
- Lepiej jak nie będę wnikać.
- Lepiej, lepiej.
Między nami zapadła chwila ciszy. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Zaczęłam odczuwać zmęczenie. W końcu drugi dzień z rzędu spałam tylko trzy godziny. Ziewnęłam.
- O której wróci tata?
- Powinien o 11, ale kto wie czy nie wpadnie im jakaś akcja...
Jedynie pokiwałam głową. Jako policjant wracał o różnych godzinach. Czasami z mamą nie spałyśmy przez całe noce, bo bałyśmy się, że coś mu się stało.
- Chłopaki, pewnie jesteście zmęczeni... Chodźcie, pokażę wam pokoje.
Oboje wstali i ruszyli za moją mamą na górę. Ja dalej siedziałam i patrzyłam w jedno miejsce. Po chwili potrząsnęłam głową jakbym chciała wyrzucić z niej wszystkie myśli, co było po części prawdą.Wstałam z miejsca i poszłam do mojego królestwa. Harry miał spać naprzeciwko
mnie. Gdy się z nim mijałam po prostu się uśmiechnęłam. Odwzajemnił to przez co w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
Zamknęłam drzwi do mojej sypialni i oparłam się o nie plecami. Przypomnienie o pracy taty zepsuło mój humor, który do tej pory był zadziwiająco dobry. Zawsze tak miałam, że nie lubiłam o tym mówić. Dodatkowo coś nie pasowało mi w zachowaniu Paula. Zawsze tworzyliśmy zgraną parę. Nawet kiedy miało czymś nie mówić przeważnie zdradzał mi to. Wszystko zmieniło się jednak po jego przeprowadzce do Londynu. Oddaliliśmy się od siebie. Nawet nie spojrzał mi w oczy. Robił tak tylko wtedy, kiedy coś ukrywał.
Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej moją piżamę. Były to krótkie spodenki w kratkę i duża bluzka, którą dał mi przyjaciel. Weszłam do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Po chwili wyszłam gotowa do spania. Rozczesałam i związałam włosy które sięgały połowy pleców. Zamiast soczewek miałam teraz okular. Z półki wiszącej nad łóżkiem ściągnęłam książkę. Ułożyłam się wygodnie i zaczęłam czytać. Gdy poczułam, że sen jest blisko odłożyłam wszystko ma szafkę i położyłam się. Po kilku minutach już spałam.

~*~
Pierwszy rozdział w końcu opuścił szufladę! Mam nadzieje, że wam się spodoba. Jak wspominałam wcześniej, nie wiem kiedy pojawi się kolejny -powodem jest szkoła. :c
Jeśli macie jakieś pomysły co do opowiadania śmiało piszcie! Każdy pomysł jest dobry. 

Kocham Was!
Lucky :** 

Obserwatorzy