Zapukałam do drzwi domu państwa Grande. Cierpliwie czekałam aż ktoś je otworzy. Usłyszałam kroki i po chwili ujrzałam uśmiechniętą panią Joan. Od razu mnie mocno przytuliła. Wszyscy znamy się już od wielu lat więc mówiłam do niej ciociu.
- Dzień dobry Skarbie!
- Dzień dobry ciociu!
- Wejdź, Ariana jest u siebie.
- Dziękuję!
Ściągnęłam buty i ruszyłam na górę. Doszłam do drzwi ozdobionych wstążkami, naklejkami i plakietką z imieniem mojej przyjaciółki. Zapukałam i uchyliłam je. Czerwonowłosa siedziała na łóżku z gitarą w rękach. Gdy tylko mnie dostrzegła szeroko się uśmiechnęła. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Hej! Co się stało?
- Paul i ten cały Harry się stali.
Zaczęłam jej wszystko opowiadać. Zdziwiła się gdy usłyszała, że chodzi o tego Harry'ego Stylesa. Gdy dotarłam do części o udawaniu pary zakrztusiła się colą, którą piła. Rzuciłam się na łóżko.
- Co ja mam zrobić Ari?
- Nie wiem... lubisz go chociaż?
- Skąd mam wiedzieć czy go lubię skoro znam go kilka godzin?
- Trochę to dziwne... jakie zrobił na tobie wrażenie?
- Dobre... Pocałowanie w rękę, mówienie do mojej mamy per proszę pani. Nie jest brzydki... te jego zielone oczy...- powili zaczynałam ponownie wyobrażać go sobie w myślach. TORI, CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?
- Przecież ty nie lubisz zielonych oczu.
- No właśnie! Sęk w tym, że jego czy są wyjątkowe, w niewyjaśniony sposób mnie przyciągają. Gdy pomagał mi wstać nie mogłam przestać w nie patrzeć.
- Jedynym wyjaśnieniem jest to, że ci się podoba.
- Wcale nie!
- Wcale tak, ale boisz się do tego przyznać.
- Wmawiaj sobie!
Młoda wstała i wyszła z pokoju. Dalej leżałam na jej łóżku i wpatrywałam się w sufit. Co ja mam teraz zrobić? Może faktycznie go polubiłam, ale nie jestem w stanie tego zrobić. Udawanie przed kamerami to dla mnie za dużo. Chyba, że potraktowałabym to jako trening przed szkołą. Przecież na studiach będę uczęszczać na zajęcia teatralne. Wiele osób mówiło mi, że jestem dobrą aktorką.
Po chwili poczułam jak materac obok mnie ugina się. Spojrzałam w tamtą stronę. Od razu ujrzałam Arianę z dwoma kubkami. Usiadłam, kiedy podała mi jeden z nich. Znajdowała się tam przepyszna czekolada. Od kąt pamiętam Ruda robiła najlepszą jaką kiedykolwiek piłam.
- To co chcesz zrobić?
- Odmówię...
- Jesteś tego pewna?
- Nie...
- Wiesz, że to jest dla nich bardzo ważne... Harry sam ci to pokazał. Jeśli się zgodzisz będziesz mogła go lepiej poznać. Takiego jakim jest naprawdę. Dodatkowo jest to dla ciebie wielka szansa. Zobaczysz wszystko dotyczące muzyki i to na wielką skalę. To jak powstaje, jak nagrywają w profesjonalnym studiu...
- A co jeśli cała piątka jest zadufaną w sobie bandą idiotów?
- Może będziesz mogła ich zmienić...Posłuchaj swojego serca. Ono powie ci co zrobić.
- Chyba musimy już iść. O 9
- Jasne, tylko obiecaj mi, że jeszcze to przemyślisz.
- Spoko.- objęłam ją ramionami. Była ode mnie niższa.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się jeszcze z jej mamą i wyszłyśmy. Ruszyłyśmy do szkoły. Nie trwało to długo. Po 5 minutach znalazłyśmy się na miejscu. Cały dzień byłam nieobecna. Pragnęłam tylko aby ten dzień się skończył. W końcu, po kilku godzinach mogłyśmy iść.
Zamiast do domu skierowałam się do parku. Po przeciśnięciu się przez krzaki dotarłam nad malutkie jeziorko. Znalazłam to miejsce gdy miałam jakieś osiem lat. Od tej pory przychodziłam tu gdy chciałam pomyśleć lub odciąć się od świat.
Usiadłam na brzegu. Wpatrywałam się w taflę wody. W pewnym sensie mnie to uspokajało. Zaczęłam rozmyślać nad całą tą sprawą.
Nim się obejrzałam mój zegarek wskazywał godzinę 10. Powoli ruszyłam w stronę domu. Stawało się coraz ciemniej. Jak to z moim szczęściem bywa zaczęła padać. Zmusiło mnie to do biegu. Gdy dotarłam do mojego celu byłam cała mokra. Otwarłam drzwi i weszłam do środka. Wszyscy siedzieli w salonie przez co mnie widzieli. Czułam na sobie ich spojrzenia. Ignorując to skierowałam się do swojego pokoju. Zabrałam stamtąd potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience. Umyłam się i przebrałam. Związałam włosy w wysoki kucyk. Będąc w sypialni usiadłam na parapecie. Nie minęło nawet 10 minut gdy ktoś zapukał w kawałek drewna oddzielający mnie od reszty domowników.
- Tori, mogę?
- Jasne mamo.
Usiadła obok mnie. Obie miałyśmy w naturze siadanie w miejscach skąd widziałyśmy otwartą przestrzeń. Źle się czułyśmy w małych, zamkniętych pomieszczeniach. Ciągle czułam na sobie jej wzrok.
- Na dole zastanawiają się czy podjęłaś jakąś decyzję.
- Nie wiem. Część mnie chce to zrobić, ale druga nie. Co ty byś zrobiła?
- Pewnie zareagowałabym tak jak ty. Masz jeszcze czas. Nikt nie karze ci tego zrobić natychmiast. Prześpij się z tym. Posłuchaj co powie ci serce. Ono wie wszystko.
- Co wy macie z tym sercem?- przytuliłam ją. Pogłaskała mnie po włosach a następnie złożyła na moim czole pocałunek. Zawsze byłyśmy ze sobą blisko. Nigdy nie nastąpił u mnie okres typowego buntu. Czasami może wracałam trochę później czy kłóciłam się z nimi, ale szybko znalazłam swój błąd i starałam się go naprawić.
Po chwili moja matka wyszła bez słowa. Jak na jeden dzień miałam dość wrażeń. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i odpłynęłam w krainę snów.
~*~
Kochani! Rozdział dodany ze sporym opóźnieniem za co bardzo przepraszam. Mam teraz małe zamieszanie w szkole i mało czasu, a dodatkowo muszę zacząć się uczyć na egzaminy..
Mam nadzieje, że wam się podoba :) Jak myślicie, co zrobi Vicky?
Całusy
Lucky :)
ps. Jeśli macie jakieś pytania serdecznie zapraszam na ask.fm/duskaha
Uwielbiam te opowiadanie. Nie moge siee doczekac nn (:
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, ale krótki :'(
OdpowiedzUsuń