piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 4

- Victorio, musimy porozmawiać.
Odwróciłam się w kierunku z którego dobiegał głos. W drzwiach stała moja matka. Miała kamienny wyraz twarzy. Rzadko kiedy ktoś zwracał się do mnie pełnym imieniem. Zawsze byłam Tori lub Vicky. Widocznie musiało to być coś ważnego.
- Dobra...-Odpowiedziałam niepewnie. Zamknęłam książkę, którą czytałam i stanęłam przed nią. Objęła mnie i zaprowadziła w kierunku salonu. Wszyscy tymczasowi lokatorzy tam siedzieli. Chyba przyszedł czas abym poznała prawdziwą przyczynę ich przyjazdu tutaj. Usiadłam naprzeciwko naszych gości i zaczęłam:
- Dobra. Kto umarł?
- Co?
- Wyglądacie jakby ktoś umarł. Poza tym mama powiedział do mnie pełnym imieniem a to źle wróży.-wszyscy się zaśmiali.
- Wszyscy żyją i mają się dobrze. Tori...
- Tak mam na imię. Może powiesz coś czego nie wiem.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Od początku.
- Łatwo mówić... Powiedziałem ci, że przyjechałem tutaj w sprawie chłopaków. Dokładniej chodzi o to, że Harry zrobił niezbyt dobre wrażenie. Pewnie słyszałaś o tych wszystkich dziewczynach. Przez to musimy naprawić jego wizerunek.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- David, ich menadżer zdecydował, że Hazz musi umawia się przez dłuższy czas z jedną dziewczyną, która będzie wyglądała na taką perełkę i...
- I? Paul, mów o co chodzi!
- I pomyślałem, że mogłabyś nam pomóc.
- Niby jak?
- Mogłabyś udawać jego dziewczynę.
- Do reszty zgłupiałeś w tym Londynie?! Nie ma mowy! Znajdź sobie kogoś innego! Ja mam swoje zasady i nie zamierzam ich łamać!
- To jest bardzo ważne...
- Ja go nawet nie znam!- Wskazałam na chłopaka w lokach.
- Tori, uspokój się! Proszę.- Matka odezwała się pierwszy raz podczas tej rozmowy. Zdziwiło mnie jej opanowanie.
- Zawsze pomagałaś innym. Dlaczego nie miałabyś tego zrobić teraz? Harry to bardzo miły chłopak- Czyli tatę ma już po swojej stronie. Zaczyna się robić coraz ciekawiej.
- Nie zgadzam się! Faktycznie! Lubię pomagać, ale nie kłamać. Jaszcze jakby to było kilka osób, ale to cały świat! Miliony istnień!- Wstałam żywo gestykulując rękoma. Chciałam wyjść z pokoju, aby chociaż ochłonąć, ale po co?!
- Proszę! Od tego zależy jego kariera.
- W takim razie niech chociaż coś powie. Jak na razie wszyscy go bronicie i wspieracie, ale to jego sprawa.
Spojrzałam na niego. Siedział wyraźnie zmieszany. Wyglądał jakby miał ochotę wcisnąć się w sofę najgłębiej jak to możliwe. Unikał mojego wzroku. Albo żałował rzeczy, które wcześniej zrobił, albo był dobrym aktorem. Coś mi mówiło, że jednak ta druga opcja jest właściwa. Już miałam wyjść, kiedy łaskawie się odezwał.
- Zrobiłem kilka rzeczy, które nie skończyły się za dobrze. Wpakowałem się przez to w bagno i teraz ich żałuję. W tym wszystkim nie chodzi tylko o mnie, ale też o chłopaków. Przez moje wybryki oni również ponoszą konsekwencje. Paul opowiedział mi jaka jesteś. Sam opis dał mi jakąś nadzieję. Proszę pomóż mi to jakoś naprawić. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. - Odważył się spojrzeć na mnie. Jego spojrzenie było wręcz błagalne. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mimo wszystko tym przemówieniem przekonał jakąś cząstkę mnie.
- Muszę to przemyśleć.- Mruknęłam pod nosem. Odwróciłam się, chwyciłam torbę z książkami i wyszłam z domu. Od razu skierowałam swoje kroki do przyjaciółki. Wiedziałam, że Ariana pomoże mi zdecydować co mam zrobić. Może nie okazywała tego na co dzień, ale posiadała pewną mądrość życiową. Zawsze potrafiła znaleźć wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji.


~*~
Dedykacja dla Iwonki Malik
Mam nadzieje, że wam się podoba. :)
Ciągle proszę o komentarze, to naprawdę dla mnie ważne
Do kolejnego :**
Lucky

2 komentarze:

  1. boże <3 jest wspaniały nie moge doczekać sie nexta i bardzo dziekuje za dedykacje :**

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :) powoli rozkręca się akcja xx
    do następnego xx
    weny życzę

    PS: mogłabyś zdjąć to "udowodnij że nie jesteś automatem:" byłabym wdzięczna xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy