- Victorio,
musimy porozmawiać.
Odwróciłam
się w kierunku z którego dobiegał głos. W drzwiach stała moja
matka. Miała kamienny wyraz twarzy. Rzadko kiedy ktoś zwracał się
do mnie pełnym imieniem. Zawsze byłam Tori lub Vicky. Widocznie
musiało to być coś ważnego.
- Dobra...-Odpowiedziałam
niepewnie. Zamknęłam książkę, którą czytałam i stanęłam
przed nią. Objęła mnie i zaprowadziła w kierunku salonu. Wszyscy
tymczasowi lokatorzy tam siedzieli. Chyba przyszedł czas abym
poznała prawdziwą przyczynę ich przyjazdu tutaj. Usiadłam
naprzeciwko naszych gości i zaczęłam:
- Dobra.
Kto umarł?
- Co?
- Wyglądacie
jakby ktoś umarł. Poza tym mama powiedział do mnie pełnym
imieniem a to źle wróży.-wszyscy się zaśmiali.
- Wszyscy
żyją i mają się dobrze. Tori...
- Tak
mam na imię. Może powiesz coś czego nie wiem.
- Nie
wiem od czego zacząć.
- Od
początku.
- Łatwo
mówić... Powiedziałem ci, że przyjechałem tutaj w sprawie
chłopaków. Dokładniej chodzi o to, że Harry zrobił niezbyt
dobre wrażenie. Pewnie słyszałaś o tych wszystkich dziewczynach.
Przez to musimy naprawić jego wizerunek.
- I
co ja mam z tym wspólnego?
- David,
ich menadżer zdecydował, że Hazz musi umawia się przez dłuższy
czas z jedną dziewczyną, która będzie wyglądała na taką
perełkę i...
- I?
Paul, mów o co chodzi!
- I pomyślałem, że mogłabyś nam pomóc.
- Niby
jak?
- Mogłabyś
udawać jego dziewczynę.
- Do
reszty zgłupiałeś w tym Londynie?! Nie ma mowy! Znajdź sobie
kogoś innego! Ja mam swoje zasady i nie zamierzam ich łamać!
- To
jest bardzo ważne...
- Ja
go nawet nie znam!- Wskazałam na chłopaka w lokach.
- Tori,
uspokój się! Proszę.- Matka odezwała się pierwszy raz podczas
tej rozmowy. Zdziwiło mnie jej opanowanie.
- Zawsze
pomagałaś innym. Dlaczego nie miałabyś tego zrobić teraz? Harry
to bardzo miły chłopak- Czyli tatę ma już po swojej stronie.
Zaczyna się robić coraz ciekawiej.
- Nie
zgadzam się! Faktycznie! Lubię pomagać, ale nie kłamać. Jaszcze
jakby to było kilka osób, ale to cały świat! Miliony istnień!-
Wstałam żywo gestykulując rękoma. Chciałam wyjść z pokoju, aby
chociaż ochłonąć, ale po co?!
- Proszę!
Od tego zależy jego kariera.
- W
takim razie niech chociaż coś powie. Jak na razie wszyscy go
bronicie i wspieracie, ale to jego sprawa.
Spojrzałam
na niego. Siedział wyraźnie zmieszany. Wyglądał jakby miał
ochotę wcisnąć się w sofę najgłębiej jak to możliwe. Unikał
mojego wzroku. Albo żałował rzeczy, które wcześniej zrobił,
albo był dobrym aktorem. Coś mi mówiło, że jednak ta druga opcja
jest właściwa. Już miałam wyjść, kiedy łaskawie się odezwał.
- Zrobiłem
kilka rzeczy, które nie skończyły się za dobrze. Wpakowałem się
przez to w bagno i teraz ich żałuję. W tym wszystkim nie chodzi
tylko o mnie, ale też o chłopaków. Przez moje wybryki oni również
ponoszą konsekwencje. Paul opowiedział mi jaka jesteś. Sam opis
dał mi jakąś nadzieję. Proszę pomóż mi to jakoś naprawić.
Jesteś moją ostatnią deską ratunku. - Odważył się spojrzeć na
mnie. Jego spojrzenie było wręcz błagalne. Nie wiedziałam co mam
zrobić. Mimo wszystko tym przemówieniem przekonał jakąś cząstkę
mnie.
- Muszę
to przemyśleć.- Mruknęłam pod nosem. Odwróciłam się, chwyciłam
torbę z książkami i wyszłam z domu. Od razu skierowałam swoje
kroki do przyjaciółki. Wiedziałam, że Ariana pomoże mi
zdecydować co mam zrobić. Może nie okazywała tego na co dzień,
ale posiadała pewną mądrość życiową. Zawsze potrafiła znaleźć
wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji.
~*~
Dedykacja dla Iwonki Malik
Mam nadzieje, że wam się podoba. :)
Ciągle proszę o komentarze, to naprawdę dla mnie ważne
Do kolejnego :**
Lucky
boże <3 jest wspaniały nie moge doczekać sie nexta i bardzo dziekuje za dedykacje :**
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :) powoli rozkręca się akcja xx
OdpowiedzUsuńdo następnego xx
weny życzę
PS: mogłabyś zdjąć to "udowodnij że nie jesteś automatem:" byłabym wdzięczna xx