sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 5

Zapukałam do drzwi domu państwa Grande. Cierpliwie czekałam aż ktoś je otworzy. Usłyszałam kroki i po chwili ujrzałam uśmiechniętą panią Joan. Od razu mnie mocno przytuliła. Wszyscy znamy się już od wielu lat więc mówiłam do niej ciociu.
- Dzień dobry Skarbie!
- Dzień dobry ciociu!
- Wejdź, Ariana jest u siebie.
- Dziękuję!
Ściągnęłam buty i ruszyłam na górę. Doszłam do drzwi ozdobionych wstążkami, naklejkami i plakietką z imieniem mojej przyjaciółki. Zapukałam i uchyliłam je. Czerwonowłosa siedziała na łóżku z gitarą w rękach. Gdy tylko mnie dostrzegła szeroko się uśmiechnęła. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Hej! Co się stało?
- Paul i ten cały Harry się stali.
Zaczęłam jej wszystko opowiadać. Zdziwiła się gdy usłyszała, że chodzi o tego Harry'ego Stylesa. Gdy dotarłam do części o udawaniu pary zakrztusiła się colą, którą piła. Rzuciłam się na łóżko.
- Co ja mam zrobić Ari?
- Nie wiem... lubisz go chociaż?
- Skąd mam wiedzieć czy go lubię skoro znam go kilka godzin?
- Trochę to dziwne... jakie zrobił na tobie wrażenie?
- Dobre... Pocałowanie w rękę, mówienie do mojej mamy per proszę pani. Nie jest brzydki... te jego zielone oczy...- powili zaczynałam ponownie wyobrażać go sobie w myślach. TORI, CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?
- Przecież ty nie lubisz zielonych oczu.
- No właśnie! Sęk w tym, że jego czy są wyjątkowe, w niewyjaśniony sposób mnie przyciągają. Gdy pomagał mi wstać nie mogłam przestać w nie patrzeć.
- Jedynym wyjaśnieniem jest to, że ci się podoba.
- Wcale nie!
- Wcale tak, ale boisz się do tego przyznać.
- Wmawiaj sobie!
Młoda wstała i wyszła z pokoju. Dalej leżałam na jej łóżku i wpatrywałam się w sufit. Co ja mam teraz zrobić? Może faktycznie go polubiłam, ale nie jestem w stanie tego zrobić. Udawanie przed kamerami to dla mnie za dużo. Chyba, że potraktowałabym to jako trening przed szkołą. Przecież na studiach będę uczęszczać na zajęcia teatralne. Wiele osób mówiło mi, że jestem dobrą aktorką.
Po chwili poczułam jak materac obok mnie ugina się. Spojrzałam w tamtą stronę. Od razu ujrzałam Arianę z dwoma kubkami. Usiadłam, kiedy podała mi jeden z nich. Znajdowała się tam przepyszna czekolada. Od kąt pamiętam Ruda robiła najlepszą jaką kiedykolwiek piłam.
- To co chcesz zrobić?
- Odmówię...
- Jesteś tego pewna?
- Nie...
- Wiesz, że to jest dla nich bardzo ważne... Harry sam ci to pokazał. Jeśli się zgodzisz będziesz mogła go lepiej poznać. Takiego jakim jest naprawdę. Dodatkowo jest to dla ciebie wielka szansa. Zobaczysz wszystko dotyczące muzyki i to na wielką skalę. To jak powstaje, jak nagrywają w profesjonalnym studiu...
- A co jeśli cała piątka jest zadufaną w sobie bandą idiotów?
- Może będziesz mogła ich zmienić...Posłuchaj swojego serca. Ono powie ci co zrobić.
- Chyba musimy już iść. O 9
- Jasne, tylko obiecaj mi, że jeszcze to przemyślisz.
- Spoko.- objęłam ją ramionami. Była ode mnie niższa.
Zeszłyśmy na dół. Pożegnałyśmy się jeszcze z jej mamą i wyszłyśmy. Ruszyłyśmy do szkoły. Nie trwało to długo. Po 5 minutach znalazłyśmy się na miejscu. Cały dzień byłam nieobecna. Pragnęłam tylko aby ten dzień się skończył. W końcu, po kilku godzinach mogłyśmy iść.
Zamiast do domu skierowałam się do parku. Po przeciśnięciu się przez krzaki dotarłam nad malutkie jeziorko. Znalazłam to miejsce gdy miałam jakieś osiem lat. Od tej pory przychodziłam tu gdy chciałam pomyśleć lub odciąć się od świat.
Usiadłam na brzegu. Wpatrywałam się w taflę wody. W pewnym sensie mnie to uspokajało. Zaczęłam rozmyślać nad całą tą sprawą.
Nim się obejrzałam mój zegarek wskazywał godzinę 10. Powoli ruszyłam w stronę domu. Stawało się coraz ciemniej. Jak to z moim szczęściem bywa zaczęła padać. Zmusiło mnie to do biegu. Gdy dotarłam do mojego celu byłam cała mokra. Otwarłam drzwi i weszłam do środka. Wszyscy siedzieli w salonie przez co mnie widzieli. Czułam na sobie ich spojrzenia. Ignorując to skierowałam się do swojego pokoju. Zabrałam stamtąd potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience. Umyłam się i przebrałam. Związałam włosy w wysoki kucyk. Będąc w sypialni usiadłam na parapecie. Nie minęło nawet 10 minut gdy ktoś zapukał w kawałek drewna oddzielający mnie od reszty domowników.
- Tori, mogę?
- Jasne mamo.
Usiadła obok mnie. Obie miałyśmy w naturze siadanie w miejscach skąd widziałyśmy otwartą przestrzeń. Źle się czułyśmy w małych, zamkniętych pomieszczeniach. Ciągle czułam na sobie jej wzrok.
- Na dole zastanawiają się czy podjęłaś jakąś decyzję.
- Nie wiem. Część mnie chce to zrobić, ale druga nie. Co ty byś zrobiła?
- Pewnie zareagowałabym tak jak ty. Masz jeszcze czas. Nikt nie karze ci tego zrobić natychmiast. Prześpij się z tym. Posłuchaj co powie ci serce. Ono wie wszystko.
- Co wy macie z tym sercem?- przytuliłam ją. Pogłaskała mnie po włosach a następnie złożyła na moim czole pocałunek. Zawsze byłyśmy ze sobą blisko. Nigdy nie nastąpił u mnie okres typowego buntu. Czasami może wracałam trochę później czy kłóciłam się z nimi, ale szybko znalazłam swój błąd i starałam się go naprawić.
Po chwili moja matka wyszła bez słowa. Jak na jeden dzień miałam dość wrażeń. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i odpłynęłam w krainę snów.


~*~
Kochani! Rozdział dodany ze sporym opóźnieniem za co bardzo przepraszam. Mam teraz małe zamieszanie w szkole i mało czasu, a dodatkowo muszę zacząć się uczyć na egzaminy..
Mam nadzieje, że wam się podoba :)  Jak myślicie, co zrobi Vicky?
Całusy
Lucky :)
ps. Jeśli macie jakieś pytania serdecznie zapraszam na ask.fm/duskaha 

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 4

- Victorio, musimy porozmawiać.
Odwróciłam się w kierunku z którego dobiegał głos. W drzwiach stała moja matka. Miała kamienny wyraz twarzy. Rzadko kiedy ktoś zwracał się do mnie pełnym imieniem. Zawsze byłam Tori lub Vicky. Widocznie musiało to być coś ważnego.
- Dobra...-Odpowiedziałam niepewnie. Zamknęłam książkę, którą czytałam i stanęłam przed nią. Objęła mnie i zaprowadziła w kierunku salonu. Wszyscy tymczasowi lokatorzy tam siedzieli. Chyba przyszedł czas abym poznała prawdziwą przyczynę ich przyjazdu tutaj. Usiadłam naprzeciwko naszych gości i zaczęłam:
- Dobra. Kto umarł?
- Co?
- Wyglądacie jakby ktoś umarł. Poza tym mama powiedział do mnie pełnym imieniem a to źle wróży.-wszyscy się zaśmiali.
- Wszyscy żyją i mają się dobrze. Tori...
- Tak mam na imię. Może powiesz coś czego nie wiem.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Od początku.
- Łatwo mówić... Powiedziałem ci, że przyjechałem tutaj w sprawie chłopaków. Dokładniej chodzi o to, że Harry zrobił niezbyt dobre wrażenie. Pewnie słyszałaś o tych wszystkich dziewczynach. Przez to musimy naprawić jego wizerunek.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- David, ich menadżer zdecydował, że Hazz musi umawia się przez dłuższy czas z jedną dziewczyną, która będzie wyglądała na taką perełkę i...
- I? Paul, mów o co chodzi!
- I pomyślałem, że mogłabyś nam pomóc.
- Niby jak?
- Mogłabyś udawać jego dziewczynę.
- Do reszty zgłupiałeś w tym Londynie?! Nie ma mowy! Znajdź sobie kogoś innego! Ja mam swoje zasady i nie zamierzam ich łamać!
- To jest bardzo ważne...
- Ja go nawet nie znam!- Wskazałam na chłopaka w lokach.
- Tori, uspokój się! Proszę.- Matka odezwała się pierwszy raz podczas tej rozmowy. Zdziwiło mnie jej opanowanie.
- Zawsze pomagałaś innym. Dlaczego nie miałabyś tego zrobić teraz? Harry to bardzo miły chłopak- Czyli tatę ma już po swojej stronie. Zaczyna się robić coraz ciekawiej.
- Nie zgadzam się! Faktycznie! Lubię pomagać, ale nie kłamać. Jaszcze jakby to było kilka osób, ale to cały świat! Miliony istnień!- Wstałam żywo gestykulując rękoma. Chciałam wyjść z pokoju, aby chociaż ochłonąć, ale po co?!
- Proszę! Od tego zależy jego kariera.
- W takim razie niech chociaż coś powie. Jak na razie wszyscy go bronicie i wspieracie, ale to jego sprawa.
Spojrzałam na niego. Siedział wyraźnie zmieszany. Wyglądał jakby miał ochotę wcisnąć się w sofę najgłębiej jak to możliwe. Unikał mojego wzroku. Albo żałował rzeczy, które wcześniej zrobił, albo był dobrym aktorem. Coś mi mówiło, że jednak ta druga opcja jest właściwa. Już miałam wyjść, kiedy łaskawie się odezwał.
- Zrobiłem kilka rzeczy, które nie skończyły się za dobrze. Wpakowałem się przez to w bagno i teraz ich żałuję. W tym wszystkim nie chodzi tylko o mnie, ale też o chłopaków. Przez moje wybryki oni również ponoszą konsekwencje. Paul opowiedział mi jaka jesteś. Sam opis dał mi jakąś nadzieję. Proszę pomóż mi to jakoś naprawić. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. - Odważył się spojrzeć na mnie. Jego spojrzenie było wręcz błagalne. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mimo wszystko tym przemówieniem przekonał jakąś cząstkę mnie.
- Muszę to przemyśleć.- Mruknęłam pod nosem. Odwróciłam się, chwyciłam torbę z książkami i wyszłam z domu. Od razu skierowałam swoje kroki do przyjaciółki. Wiedziałam, że Ariana pomoże mi zdecydować co mam zrobić. Może nie okazywała tego na co dzień, ale posiadała pewną mądrość życiową. Zawsze potrafiła znaleźć wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji.


~*~
Dedykacja dla Iwonki Malik
Mam nadzieje, że wam się podoba. :)
Ciągle proszę o komentarze, to naprawdę dla mnie ważne
Do kolejnego :**
Lucky

Obserwatorzy