Nareszcie
się wyspałam! Gdy tylko się obudziłam spojrzałam na zegar.
Wskazywał on 7. Mimo tego spałam nadzwyczaj spokojnie.
Przeciągnęłam się przez co omal nie spadłam z łóżka. Zaczęłam
się śmiać.
Podeszłam
do szafy. Wyciągnęłam z niej jakieś wygodne ciuchy. Co jak co,
ale nie miałam ochoty męczyć się zza krótką sukieneczką .
Ruszyłam do łazienki. Ogarnęłam się i ubrałam jednak
zrezygnowałam z najdelikatniejszego makijażu. Zgarnęłam z pokoju
okulary i skierowałam się do kuchni.
Zobaczyłam
tam już wszystkich. Znając życie Paul i tata zaczną mi teraz
dogryzać. Czasami zachowują się gorzej niż małe dzieci, ale kto
tak nie robi? Nie pamiętają jak byli w moim wieku? Nie.. to chyba
nie możliwe. Już tyle razy słyszałam kazania „Kiedy ja byłem w
twoim wieku...” Niestety nic na to nie poradzę.
- Dzień
dobry!
- Dzień
dobry!- Odpowiedzieli zgodnie przez co miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem.
- No...Śpiąca
królewna wstała!- A nie mówiłam!
- Zamknij
się Paul!- Rzuciła, w jego stronę poduszkę. Zaczął się śmiać,
ale ją złapał. Kątem oka zauważyłam, że Harry nieznacznie się
uśmiechnął. Podeszłam o ojca i pocałowałam go w policzek a on
mnie przytulił. Następnie udałam się do pomieszczenia, do którego
zmierzałam wcześniej. Zrobiłam sobie jakieś kanapki i owocową
herbatę. Nie wiem czy wspominałam, ale uwielbiam ją. Cudem wzięłam
wszystko za jednym razem. Usiadłam na kanapie obok Paula. Kubek
położyłam na stoliku obok. Zaczęłam jeść. Rodzice rozmawiali
ze Styles'em o moich planach na przyszłości.
Po
pewnym czasie zauważyłam, że moja szklanka zniknęła. Chyba muszę
udać się do psychiatry... Spojrzałam na mojego sąsiada. Właśnie
pił z mojego kochanego niebieskiego kubeczka w kwiatki! Gdy
dostrzegł, że na niego patrzę odstawił przedmiot na jego
poprzednie miejsce.
- Dobrą
masz tę herbatę, ale stanowczo za słodką.- Zaczęłam go
delikatnie uderzać w ramię. Jak to z nami często bywa zaczęliśmy
się bić na żarty. Nie wiem jak, ale po chwili wylądowaliśmy na
ziemi. Na moje nieszczęście to ja znalazłam się na dole. Jedyne
co w tej chwili było słychać to mój głośny jęk, a następnie
wybuch śmiechu.
- Złaź
ze mnie, stary koniu!
Paul
podniósł się, lecz żadne z nas nie mogło się opanować. Higgins
upadł na kanapę, a ja zaczęłam się tarzać na ziemi. Po chwili
zobaczyłam nad sobą czyjąś dłoń. Pobiegłam wzdłuż niej
wzrokiem i dotarłam do uśmiechniętego Harry'ego. Delikatnie ją
chwyciłam, a on mnie pociągną. Zrobił to w taki sposób, że
wpadłam na niego. W celu uniknięcia kolejnego upadku przytrzymał
nie w tali. Biło od niego przyjemne ciepło.
Zarumieniłam
się. Zdarzyło się tak pierwszy raz do bardzo długiego czasu.
Prawie nigdy tak nie reagowałam. Zazwyczaj z chłopakami
nawiązywałam świetne kontakty. Czasami dogadywałam się z nimi
lepiej niż z dziewczynami. Nigdy nie zapomnę jak z kolegami ze
starszej klasy śmialiśmy się ze szkolnych modniś.
Dalej
mnie trzymał. Spojrzałam na niego. Dopiero teraz dostrzegłam, że
ma zielone oczy. Nie była to taka zwyczajna zieleń. Ta wręcz
hipnotyzowała. W dodatku przewyższał mnie wzrostem. Nie jakoś
przerażająco dużo, ale 10-15 centymetrów. Nawet mi to pasowało.
Odchrząknęłam.
- Dziękuję...-
Spuściłam głowę w dół. Widząc moje reakcje zaczął się
śmiać. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Usiadłam z powrotem
na miejscu.
Tata
zaczął rozmawiać z naszymi gośćmi. W duchu mu za to dziękowałam.
Jeśli będzie chciał mogę nawet coś upiec. Mimo wszystko Loczek
ciągle spoglądał na mnie.
Przeprosiłam
wszystkich i skierowałam się w stronę mojej sypialni. Wzięłam
stamtąd książkę po czym ułożyłam się na leżaku w ogrodzie.
Miałam jeszcze trochę czasu zanim pójdę do szkoły. Zaczęłam
czytać. W ręce trzymałam kubek z zimną już herbatą. Maje plany
cudownego spędzenia dnia czym miała być wizyta w liceum i
całodniowe czytanie ktoś postanowił zrujnować.